Pierwsze
tygodnie szkolne minęły szybko. Szłam właśnie korytarzem do
swojej szafki z moją koleżanką Nathalie. Rozmawiając o niczym i o
wszystkim otworzyłam szafkę, z której wyleciała mała, zielona
karteczka. Pochyliłam się aby ją podnieść ale nie miałam
pojęcia od kogo to może być i na jaki temat. Nati oczywiście nic
nie zauważyła bo nadal opowiadała o tym nowym chłopaku, który
jej się podoba, Davidzie. Otworzyłam karteczkę (była złożona na
pół), i przeczytałam krótki napis:
„Masz
czas do jutra”
Co
mnie bardziej zaniepokoiło niż sam napis to to, że litery były
wycięte i naklejone z gazety, tak jakby ktoś nie chciał abym
poznała jego pismo. Wystraszyłam się trochę ale z drugiej strony
co to niby mogło znaczyć? Rozejrzałam się dookoła ale nikogo
szczególnego nie zauważyłam. Sami znajomi z mojej klasy i dwóch
równoległych. Wszyscy byli w miarę normalni. Troje z nich należało
do gotów ale nie miałam z nimi raczej na pieńku. Do tego na co do
cholery miałam czas do jutro? Może ta karteczka nie była do mnie?
-Jess,
słuchasz mnie?-wręcz pisnęła Nathalie. Wróciłam myślami do
niej i spojrzałam w jej kierunku.
-Yy..
A tak tak, kontynuuj.-Odpowiedziałam. Popatrzyła na mnie
podejrzanym wzrokiem ale mówiła dalej. Zamknęłam szafkę i
pomaszerowałyśmy do sali biologicznej. Po drodze podarłam kartkę
i wyrzuciłam do kosza. Nie będę się przejmować byle żartem czy
pomyłką. Usiadłam tak jak zawsze za Nati, która w końcu
przestała nawijać, obok mojego ulubionego kolegi Taylor'a. Sama nie
wiem co było między nami. Kiedyś chyba coś ze sobą kręciliśmy
ale ja się bałam, to było w pierwszej klasie i nie wiedziałam jak
z nim flirtować, co odpowiadać kiedy trochę mnie podrywał. Kiedy
zobaczył, że nie reaguje, przestał. Teraz żałuję, bo bardzo go
lubię, jest przystojny, ale nie chcę zaczynać czegoś z czego on
zrezygnował. Zostaliśmy w międzyczasie przyjaciółmi więc nie
chciałam też tego psuć.
-Hej
kochana, co tam?-zapytał uśmiechając się do mnie.
-Hej
Taylor. A nic w sumie, nie wiem... zresztą nie
ważne...-powiedziałam. Zastanawiałam się, czy nie powinnam mu
powiedzieć o tej kartce ale zrezygnowałam.
-Spoko.
Umiesz na lekcje? Ja nic. Hehe ale my sobie poradzimy, nie
mała?-zapytał łobuzersko. Uśmiechnęłam się do niego i chyba
lekko zarumieniłam. Może ja nadal coś do niego czuję?
Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam i w końcu usiadłam
na krześle.-Robisz coś dzisiaj wieczorem?-zapytał znienacka.
Pewnie chciał iść na jakąś imprezę, jak przyjaciele. Czasami
się wybieraliśmy jakąś większą paczką.
-W
sumie nie. Jutro sobota więc nie trzeba wcześnie wstawać a
co?-zapytałam z ciekawości.
-A
tak sobie pomyślałem, to znaczy tylko jeśli nie masz innych
planów, no wiesz... jak tylko chcesz, bo możesz nie chcieć, wiesz
ja rozumiem.-Nie mógł z siebie nic wydusić. Był taki zmieszany
jak nigdy.
-No
wyduś to z siebie.-Zachęciłam go.
-Może
chciałabyś ze mną pójść do kina, a potem może ymm.. do mnie do
domu...?-zapytał mrużąc oczy. Czy on chciał mnie zaciągnąć do
łóżka?!-Ale nie myśl, że ja coś bym Ci zrobił! Przepraszam, to
tak głupio zabrzmiało... nie, nie, przepraszam Cię, pewnie i tak
masz plany...z resztą, nieważne, nic nie mówiłem. Rannyy..-To
ostatnie powiedział do siebie pod nosem. Odwrócił się przodem do
tablicy i udawał, że czyta coś z zeszytu. Ale to było słodkie.
No proszę.... nigdy bym nie pomyślała...
-Z
chęcią się z Tobą gdzieś wybiorę.-powiedziałam nie trzymając
go długo w niepewności. Uśmiechnęłam się do niego kiedy
spojrzał na mnie.
-Tak
się cieszę, przyjdę po Ciebie oo.. o której Ci pasuje?-zapytał.
Popatrzyłam na tego przystojnego młodego mężczyznę. Był taki
uroczy. Ciemno blond, może lekko wpadające w brąz, trochę dłuższe
włosy. Ubierał się jakby troszkę jak skater ale też nie do
końca. Szczerze powiedziawszy, miał fajny styl ubioru. Czasami
przychodził nawet w takich fajnych, skatowych czapkach ale rzadko.
-O
17 może być?-zapytałam o on odpowiedział mi jednym ze swoich
najwspanialszych uśmiechów. Tak bardzo się cieszyłam na to
spotkanie. Nie byłam pewna czy to randka czy nie ale pierwszy raz od
mojego ostatniego ( i jedynego) chłopaka wychodziłam z jakimś
osobnikiem płci przeciwnej ze trzy miesiące temu ale to nie było
nic takiego. Mam nadzieję, że nie będzie niezręcznie. Muszę się
jeszcze przyszykować. Przez resztę lekcji byłam tak
podekscytowana, że nawet nie wiem jaki temat przerabialiśmy.
Lekcje
i przerwy dłużyły mi się strasznie. Jeszcze tylko jedną miałam
razem z Taylor'em więc na pozostałych obmawiałam wszystko razem z
Nathalie. Po powrocie do domu miałam mało czasu. Najgorsze było
to, że kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Przegrzebywałam
szafę już któryś raz. No ale, że musiałam się na coś
zdecydować, wybrałam w końcu zwykłe białe rurki, granatową,
zapinaną koszulę, którą włożyłam w spodnie, jakieś dodatki,
łączony szalik, płaszczyk..ehhh... no i jakoś wyglądałam.
Normalnie może ale w sumie całkiem ładnie. Szybki makijaż i
wyrobiłam się akurat przed przyjściem Taylor'a.
-Wróć
przed jedenastą!-krzyknęła mama kiedy już wychodziłam.
-Dobrze,
dobrze!-odkrzyknęłam zamykając drzwi. Taylor zachichotał pod
nosem.
-Co
Cię tak bawi?-zapytałam lekko zirytowana.
-Taka
grzeczna córeczka mamusi...-odpowiedział uśmiechając się
zadziornie.
-Heeej!
Wcale nie jestem posłuszną córeczką mamusi.-odpowiedziałam
oburzona.
-Jasne,
jasne.-Pokiwał znacząco głową za co zarobił ode mnie lekko w bok
z łokcia, tak zaczepnie.-Okej już nic nie mówię żeby sobie nie
nagrabić.-Dodał. Rozmawialiśmy jeszcze o różnych rzeczach w
drodze do kina i coś czułam, że jednak to chyba nie jest do końca
randka. Film był całkiem spoko, a po nim poszliśmy do niego do
domu. Co jak co ale na typową „kolację przy świecach” to chyba
byliśmy za mali. Nie było nikogo w domu, co mnie trochę
wystraszyło.
-Jesteś
sam?-zapytałam rozglądając się po domu niby to z ciekawości
chociaż byłam tu już dużo razy.
-Tak,
rodzice wyjechali zaraz przed moim wyjściem na weekend i zostałem
ze starszym bratem ale on jest na imprezie.-Opowiedział pomagając
zdjąć mi płaszczyk i wieszając na wieszaku. Zaprosił mnie
najpierw do kuchni proponując herbatę. Z kubkami poszliśmy na
górę, do jego pokoju. Usiadłam na dużym łóżku, z brązową,
aksamitną narzutą. Napiłam się kilka łyków herbaty i odstawiłam
ją na półeczkę obok łóżka. Zapadła lekko niezręczna cisza
chociaż nie dręcząca. Stał nadal pod drzwiami patrząc na mnie
przez co czułam się troszkę dziwnie... nadal mnie obserwując
podszedł do biurka gdzie odstawił kubek i usiadł bliziutko koło
mnie. Oboje patrzyliśmy przed siebie. Po chwili jednak on zwrócił
się twarzą do mnie ale ja nie miałam odwagi tego zrobić. Wziął
jednak mój podbródek dwoma palcami i obrócił ku sobie moją
twarz. Tak delikatnie nie dotykał mnie jeszcze nikt i nigdy.
Uśmiechając się nieśmiało przybliżył się jeszcze odrobinę po
czym przymykając oczy nachylił się aby mnie pocałować. Jednak
tego nie zrobił, prosił o pozwolenie. Przybliżyłam się więc do
niego również bo bardzo tego chciałam. W duchu cieszyłam się jak
nigdy. Wyczuwając, że tego chcę dotknął bardzo delikatnie moich
ust jakby nadal stąpał po niepewnym gruncie. Aby go utwierdzić w
przekonaniu, że tego chcę objęłam go jedną ręką za szyję i
sama lekko zaczęłam całować. Potem poszło już z górki. Objął
mnie w talii i przyciągnął najbliżej, jak się tylko dało, a że
siedzieliśmy na łóżku użyłam swej własnej inwencji i nie
przerywając pocałunku usiadłam na nim okrakiem i pchnęłam go
lekko do tyłu sama się na nim kładąc. Czułam się tak wspaniale,
jak nigdy. Lekko westchnęłam i poczułam jak Tay się uśmiechnął.
Obrócił mnie tak, że teraz to ja byłam pod nim. Najfajniejsze
było to, że chyba żadne z nas nie myślało o tym aby zrobić coś
więcej a jedynie o tym aby czerpać jak najwięcej przyjemności z
tego, co było teraz. Przeczesałam ręką jego gęste, cudowne
włosy. Kiedy już oboje nie mogliśmy oddychać oderwaliśmy się od
siebie ale tylko na kilka milimetrów. Dyszeliśmy ciężko ale
uśmiechając się do siebie. Odgarnął mi z twarzy ostrożnie,
drżącą ręką kosmyk włosów i pocałował w skroń. Ten mały
gest wystarczył aby udowodnić mi, że to działo się naprawdę, i
że on nie jest taki jak pozostali faceci. Jestem pewna, że w takim
momencie wielu innych zaczęło by mnie rozbierać i namawiać na
sex. Czułam to, że on nie chciał mnie skrzywdzić. Opierał się
nade mną na ręką i wciąż patrzył z podziwem.
-Nie
znałem Cię od tej strony.-Niemal wymruczał mi do ucha.
-Jeszcze
wiele o mnie nie wiesz.
odpowiedziałam
przekornie.
-Mam
nadzieję, że wkrótce się dowiem.-Odpowiedział zadowolony i
przetoczył się na bok łapiąc mnie w tym czasie za rękę. Trzymał
za nią delikatnie przez cały czas i gładząc mnie pieszczotliwie
kciukiem.-Od zawsze mi się podobałaś.-Szepnął po chwili ciszy.
Odwróciłam do niego głowę i lekko się uśmiechając pocałowałam
w czubek nosa.
-To
dlatego gdy się jeszcze nie znaliśmy wylałeś na mnie szklankę
Coli?-zapytałam mrugając oczami.
-Tak,
dlatego.-odpowiedział. Zmrużyłam oczy udając, że chcę go
przejrzeć.-To było taktyczne zagranie, przez to się poznaliśmy a
dodatkowo miałem okazję pomóc Ci wyczyścić sukienkę. Miałaś
wtedy tę śliczną granatową miniówkę.-mrugnął do mnie-To był
urodziny Nathalie.-Dodał jeszcze. Tak, faktycznie tak było.
Poznaliśmy się jeszcze przed liceum na urodzinach u mojej
przyjaciółki.
-Pamiętasz
w co byłam ubrana ponad dwa lata temu!?-niemal krzyknęłam troszkę
tym zdziwiona.
-Nie
dało się nie zapomnieć. Ale wiesz co? Troszkę żałuję, że
zebrałem się na odwagę dopiero teraz.-Mruknął do mnie a ja znowu
go całowałam. Nie wierzyłam w to co się działo, czułam się jak
w siódmym niebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak?-Jak zawsze to samo pytanie :)
No ale chcę widzieć wasze komentarze!
Super! Cały rozdziałtrzyma w lekkiej niepewności, to jest ekstra!
OdpowiedzUsuńCzekam na NN - jak zawsze. I oczywiście zapraszam do sb.