poniedziałek, 4 marca 2013

Rozdział trzeci

Pierwsze tygodnie szkolne minęły szybko. Szłam właśnie korytarzem do swojej szafki z moją koleżanką Nathalie. Rozmawiając o niczym i o wszystkim otworzyłam szafkę, z której wyleciała mała, zielona karteczka. Pochyliłam się aby ją podnieść ale nie miałam pojęcia od kogo to może być i na jaki temat. Nati oczywiście nic nie zauważyła bo nadal opowiadała o tym nowym chłopaku, który jej się podoba, Davidzie. Otworzyłam karteczkę (była złożona na pół), i przeczytałam krótki napis:
Masz czas do jutra”
Co mnie bardziej zaniepokoiło niż sam napis to to, że litery były wycięte i naklejone z gazety, tak jakby ktoś nie chciał abym poznała jego pismo. Wystraszyłam się trochę ale z drugiej strony co to niby mogło znaczyć? Rozejrzałam się dookoła ale nikogo szczególnego nie zauważyłam. Sami znajomi z mojej klasy i dwóch równoległych. Wszyscy byli w miarę normalni. Troje z nich należało do gotów ale nie miałam z nimi raczej na pieńku. Do tego na co do cholery miałam czas do jutro? Może ta karteczka nie była do mnie?
-Jess, słuchasz mnie?-wręcz pisnęła Nathalie. Wróciłam myślami do niej i spojrzałam w jej kierunku.
-Yy.. A tak tak, kontynuuj.-Odpowiedziałam. Popatrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem ale mówiła dalej. Zamknęłam szafkę i pomaszerowałyśmy do sali biologicznej. Po drodze podarłam kartkę i wyrzuciłam do kosza. Nie będę się przejmować byle żartem czy pomyłką. Usiadłam tak jak zawsze za Nati, która w końcu przestała nawijać, obok mojego ulubionego kolegi Taylor'a. Sama nie wiem co było między nami. Kiedyś chyba coś ze sobą kręciliśmy ale ja się bałam, to było w pierwszej klasie i nie wiedziałam jak z nim flirtować, co odpowiadać kiedy trochę mnie podrywał. Kiedy zobaczył, że nie reaguje, przestał. Teraz żałuję, bo bardzo go lubię, jest przystojny, ale nie chcę zaczynać czegoś z czego on zrezygnował. Zostaliśmy w międzyczasie przyjaciółmi więc nie chciałam też tego psuć.
-Hej kochana, co tam?-zapytał uśmiechając się do mnie.
-Hej Taylor. A nic w sumie, nie wiem... zresztą nie ważne...-powiedziałam. Zastanawiałam się, czy nie powinnam mu powiedzieć o tej kartce ale zrezygnowałam.
-Spoko. Umiesz na lekcje? Ja nic. Hehe ale my sobie poradzimy, nie mała?-zapytał łobuzersko. Uśmiechnęłam się do niego i chyba lekko zarumieniłam. Może ja nadal coś do niego czuję? Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafiłam i w końcu usiadłam na krześle.-Robisz coś dzisiaj wieczorem?-zapytał znienacka. Pewnie chciał iść na jakąś imprezę, jak przyjaciele. Czasami się wybieraliśmy jakąś większą paczką.
-W sumie nie. Jutro sobota więc nie trzeba wcześnie wstawać a co?-zapytałam z ciekawości.
-A tak sobie pomyślałem, to znaczy tylko jeśli nie masz innych planów, no wiesz... jak tylko chcesz, bo możesz nie chcieć, wiesz ja rozumiem.-Nie mógł z siebie nic wydusić. Był taki zmieszany jak nigdy.
-No wyduś to z siebie.-Zachęciłam go.
-Może chciałabyś ze mną pójść do kina, a potem może ymm.. do mnie do domu...?-zapytał mrużąc oczy. Czy on chciał mnie zaciągnąć do łóżka?!-Ale nie myśl, że ja coś bym Ci zrobił! Przepraszam, to tak głupio zabrzmiało... nie, nie, przepraszam Cię, pewnie i tak masz plany...z resztą, nieważne, nic nie mówiłem. Rannyy..-To ostatnie powiedział do siebie pod nosem. Odwrócił się przodem do tablicy i udawał, że czyta coś z zeszytu. Ale to było słodkie. No proszę.... nigdy bym nie pomyślała...
-Z chęcią się z Tobą gdzieś wybiorę.-powiedziałam nie trzymając go długo w niepewności. Uśmiechnęłam się do niego kiedy spojrzał na mnie.
-Tak się cieszę, przyjdę po Ciebie oo.. o której Ci pasuje?-zapytał. Popatrzyłam na tego przystojnego młodego mężczyznę. Był taki uroczy. Ciemno blond, może lekko wpadające w brąz, trochę dłuższe włosy. Ubierał się jakby troszkę jak skater ale też nie do końca. Szczerze powiedziawszy, miał fajny styl ubioru. Czasami przychodził nawet w takich fajnych, skatowych czapkach ale rzadko.
-O 17 może być?-zapytałam o on odpowiedział mi jednym ze swoich najwspanialszych uśmiechów. Tak bardzo się cieszyłam na to spotkanie. Nie byłam pewna czy to randka czy nie ale pierwszy raz od mojego ostatniego ( i jedynego) chłopaka wychodziłam z jakimś osobnikiem płci przeciwnej ze trzy miesiące temu ale to nie było nic takiego. Mam nadzieję, że nie będzie niezręcznie. Muszę się jeszcze przyszykować. Przez resztę lekcji byłam tak podekscytowana, że nawet nie wiem jaki temat przerabialiśmy.
Lekcje i przerwy dłużyły mi się strasznie. Jeszcze tylko jedną miałam razem z Taylor'em więc na pozostałych obmawiałam wszystko razem z Nathalie. Po powrocie do domu miałam mało czasu. Najgorsze było to, że kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Przegrzebywałam szafę już któryś raz. No ale, że musiałam się na coś zdecydować, wybrałam w końcu zwykłe białe rurki, granatową, zapinaną koszulę, którą włożyłam w spodnie, jakieś dodatki, łączony szalik, płaszczyk..ehhh... no i jakoś wyglądałam. Normalnie może ale w sumie całkiem ładnie. Szybki makijaż i wyrobiłam się akurat przed przyjściem Taylor'a.
-Wróć przed jedenastą!-krzyknęła mama kiedy już wychodziłam.
-Dobrze, dobrze!-odkrzyknęłam zamykając drzwi. Taylor zachichotał pod nosem.
-Co Cię tak bawi?-zapytałam lekko zirytowana.
-Taka grzeczna córeczka mamusi...-odpowiedział uśmiechając się zadziornie.
-Heeej! Wcale nie jestem posłuszną córeczką mamusi.-odpowiedziałam oburzona.
-Jasne, jasne.-Pokiwał znacząco głową za co zarobił ode mnie lekko w bok z łokcia, tak zaczepnie.-Okej już nic nie mówię żeby sobie nie nagrabić.-Dodał. Rozmawialiśmy jeszcze o różnych rzeczach w drodze do kina i coś czułam, że jednak to chyba nie jest do końca randka. Film był całkiem spoko, a po nim poszliśmy do niego do domu. Co jak co ale na typową „kolację przy świecach” to chyba byliśmy za mali. Nie było nikogo w domu, co mnie trochę wystraszyło.
-Jesteś sam?-zapytałam rozglądając się po domu niby to z ciekawości chociaż byłam tu już dużo razy.
-Tak, rodzice wyjechali zaraz przed moim wyjściem na weekend i zostałem ze starszym bratem ale on jest na imprezie.-Opowiedział pomagając zdjąć mi płaszczyk i wieszając na wieszaku. Zaprosił mnie najpierw do kuchni proponując herbatę. Z kubkami poszliśmy na górę, do jego pokoju. Usiadłam na dużym łóżku, z brązową, aksamitną narzutą. Napiłam się kilka łyków herbaty i odstawiłam ją na półeczkę obok łóżka. Zapadła lekko niezręczna cisza chociaż nie dręcząca. Stał nadal pod drzwiami patrząc na mnie przez co czułam się troszkę dziwnie... nadal mnie obserwując podszedł do biurka gdzie odstawił kubek i usiadł bliziutko koło mnie. Oboje patrzyliśmy przed siebie. Po chwili jednak on zwrócił się twarzą do mnie ale ja nie miałam odwagi tego zrobić. Wziął jednak mój podbródek dwoma palcami i obrócił ku sobie moją twarz. Tak delikatnie nie dotykał mnie jeszcze nikt i nigdy. Uśmiechając się nieśmiało przybliżył się jeszcze odrobinę po czym przymykając oczy nachylił się aby mnie pocałować. Jednak tego nie zrobił, prosił o pozwolenie. Przybliżyłam się więc do niego również bo bardzo tego chciałam. W duchu cieszyłam się jak nigdy. Wyczuwając, że tego chcę dotknął bardzo delikatnie moich ust jakby nadal stąpał po niepewnym gruncie. Aby go utwierdzić w przekonaniu, że tego chcę objęłam go jedną ręką za szyję i sama lekko zaczęłam całować. Potem poszło już z górki. Objął mnie w talii i przyciągnął najbliżej, jak się tylko dało, a że siedzieliśmy na łóżku użyłam swej własnej inwencji i nie przerywając pocałunku usiadłam na nim okrakiem i pchnęłam go lekko do tyłu sama się na nim kładąc. Czułam się tak wspaniale, jak nigdy. Lekko westchnęłam i poczułam jak Tay się uśmiechnął. Obrócił mnie tak, że teraz to ja byłam pod nim. Najfajniejsze było to, że chyba żadne z nas nie myślało o tym aby zrobić coś więcej a jedynie o tym aby czerpać jak najwięcej przyjemności z tego, co było teraz. Przeczesałam ręką jego gęste, cudowne włosy. Kiedy już oboje nie mogliśmy oddychać oderwaliśmy się od siebie ale tylko na kilka milimetrów. Dyszeliśmy ciężko ale uśmiechając się do siebie. Odgarnął mi z twarzy ostrożnie, drżącą ręką kosmyk włosów i pocałował w skroń. Ten mały gest wystarczył aby udowodnić mi, że to działo się naprawdę, i że on nie jest taki jak pozostali faceci. Jestem pewna, że w takim momencie wielu innych zaczęło by mnie rozbierać i namawiać na sex. Czułam to, że on nie chciał mnie skrzywdzić. Opierał się nade mną na ręką i wciąż patrzył z podziwem.
-Nie znałem Cię od tej strony.-Niemal wymruczał mi do ucha.
-Jeszcze wiele o mnie nie wiesz.
odpowiedziałam przekornie.
-Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem.-Odpowiedział zadowolony i przetoczył się na bok łapiąc mnie w tym czasie za rękę. Trzymał za nią delikatnie przez cały czas i gładząc mnie pieszczotliwie kciukiem.-Od zawsze mi się podobałaś.-Szepnął po chwili ciszy. Odwróciłam do niego głowę i lekko się uśmiechając pocałowałam w czubek nosa.
-To dlatego gdy się jeszcze nie znaliśmy wylałeś na mnie szklankę Coli?-zapytałam mrugając oczami.
-Tak, dlatego.-odpowiedział. Zmrużyłam oczy udając, że chcę go przejrzeć.-To było taktyczne zagranie, przez to się poznaliśmy a dodatkowo miałem okazję pomóc Ci wyczyścić sukienkę. Miałaś wtedy tę śliczną granatową miniówkę.-mrugnął do mnie-To był urodziny Nathalie.-Dodał jeszcze. Tak, faktycznie tak było. Poznaliśmy się jeszcze przed liceum na urodzinach u mojej przyjaciółki.
-Pamiętasz w co byłam ubrana ponad dwa lata temu!?-niemal krzyknęłam troszkę tym zdziwiona.
-Nie dało się nie zapomnieć. Ale wiesz co? Troszkę żałuję, że zebrałem się na odwagę dopiero teraz.-Mruknął do mnie a ja znowu go całowałam. Nie wierzyłam w to co się działo, czułam się jak w siódmym niebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak?-Jak zawsze to samo pytanie :)
No ale chcę widzieć wasze komentarze!

1 komentarz:

  1. Super! Cały rozdziałtrzyma w lekkiej niepewności, to jest ekstra!
    Czekam na NN - jak zawsze. I oczywiście zapraszam do sb.

    OdpowiedzUsuń