Miłego czytania
Cały
dzień załatwiałem różne sprawy, latałem wręcz po całym
mieście i przez cały czas rozglądając się za moją ukochaną.
Gdy zbliżał się wieczór znów wcieliłem się w postać wilka i
pobiegłem do lasu. Musiałem trochę odreagować po całym dniu,
pooddychać świeżym powietrzem, dotlenić mózg. Wracając znów
się przemieniłem w człowieka i postanowiłem pospacerować po
mieście. Wlokłem się nawet dokładnie nie wiedząc gdzie. Mijałem
jakiś park, potem następny, i następny. Było tu dużo parków.
Jakieś kafejki, niektóre puste inne wręcz oblegane przez tłumy
ludzi, przeszedłem obok jakiejś szkoły, potem przez skrzyżowanie
i dalej szedłem przed siebie. Byłem jedynie na przedmieściach
miasta więc właściwie nie było ruchu chociaż nie było bardzo
późno, dopiero po 21:00.
Szedłem
tak więc sam, dalej przed siebie gdy nagle moje serce zrobiło się
niespokojne. Przyśpieszyłem trochę kroku i gdzieś w moich
nozdrzach zamajaczył ten charakterystyczny, najsłodszy pod słońcem
zapach... jej. To był na pewno jej zapach. Zerwałem się w tamtym
kierunku i próbowałem ją zlokalizować. Rozglądałem się
wszędzie dookoła ale to była jedynie odrobinka jej zapachu i nie
mogłem trafić na jej trop. W miejscu gdzie on się urywał zaczynał
się zapach jakiegoś mężczyzny. Chyba nawet dwóch. Niestety nie
będąc pod postacią wilka moje zdolności traciły moc. Nie
wiedziałem czy dobrze robię ale postanowiłem pójść w tamtym
kierunku. Szedłem jakimiś śmierdzącymi zaułkami, między blokami
i zacząłem słyszeć jakieś głosy. Był niewyraźne i z pewnością
nie należał do małej dziewczynki ale nadal szedłem w tamtym
kierunku. Intuicja po prostu mówiła mi, że powinien tam iść.
Mimo że nie czułem nigdzie w tych okolicach jej zapachu coś mnie
tam ciągnęło. Głos mężczyzny stawał się coraz głośniejszy i
mogłem już całkiem wyraźnie słyszeć słowa. To co mówił też
raczej wydawało się nie być skierowane do nastolatki ale nadal
szedłem w ich kierunku. Doszedłem do rogu budynku i przywarłem do
ściany chcąc najpierw ostrożnie ocenić sytuację. Wyjrzałem
powolutku i od razu rzuciła mi się w oczy. Była przybita do ściany
przez dwóch dryblasów a trzeci stał przed nią wyciągając
pistolet. Jeszcze sekundę temu miała spuszczoną głowę ale
właśnie ją podniosła. Spojrzała prosto na niego, patrzyła mu w
oczy z nienawiścią a nie z litością i błaganiem, czego się
spodziewałem. Może i byłem sam jeden na ich trójkę ale nawet pod
postacią człowieka byłem znacznie silniejszy(chociaż to nadal nic
w porównaniu z tym co potrafię pod postacią wilka). Nie mogłem
pozwolić na to, by ona, ta jedyna, zginęła. Dopiero co ją
odnalazłem. Moje serce ściskało się z bólu patrząc na tą
scenę. Nie traciłem więc czasu i wyskoczyłem zza rogu rozpędzając
się. Oczy tych, którzy ją trzymali zwróciły się ku mnie i zaraz
po tym spojrzał za siebie ten z pistoletem dzięki czemu jeszcze w
nią nie strzelił. Nie miał nawet czasu dobrze mnie zobaczyć bo
już na niego skoczyłem. Wystarczyło mi kilka sekund i już
skręciłem mu kark. Przez te wiele lat świetnie opanowałem sztuki
walki. Tamci dwaj szykowali się na mnie z nożami puszczając
dziewczynę ale ona zamiast uciekać odsunęła się trochę i nas
obserwowała. Pewnie była w szoku i nie wiedziała sama co am robić.
Wolałbym jednak aby na to nie patrzyła. Na te brutalne sceny i na
mnie, jako największego brutala ze wszystkich, bez serca
zabijającego innych. Owszem, robiłem to aby ją ratować ale jednak
wolałbym aby nie poznawała mnie na początku od tej strony.
Obezwładniłem szybko swoich przeciwników i jednemu również
skręciłem kark a drugiemu wbiłem nóż prosto w serce. Lekko
zaplamiony jego krwią obróciłem się twarzą do dziewczyny.
Trzęsła się lekko skulona w kącie i patrzyła na mnie szeroko
otwartymi oczyma. Były to najpiękniejsze oczy na świecie. Duże i
brązowe. Ale widziałem w nich strach. Bała się mnie, czego
właśnie nie chciałem. Cała była piękna a ja w końcu miałem
okazję się jej dobrze przyjrzeć. Podniosłem rozłożone ręce do
góry na znak, że mnie może się nie obawiać. Zacząłem tak
powoli podchodzić do niej, bardzo powolutku nie chcąc jej czymś
wystraszyć. Byłem już tylko jakiś metr od niej i wręcz uderzył
mnie jej wspaniały zapach. To było takie trudne aby jej nie zamknąć
w swoich ramionach aby chronić przed całym złem świata. Chciała
się ode mnie odsuwać ale nie miała gdzie. Opuściłem więc tylko
jedną rękę i powoli położyłem jej na ramieniu w ramach jakiegoś
gestu, że nie jest tu sama i ją wesprę a nie skrzywdzę. Musiałem
jeszcze coś do niej powiedzieć, jakieś słowo wyjaśnienia czy
coś.
-Spokojnie.-powiedziałem
powoli i prawie szeptem czując pod dłonią jak drży chyba też
troszkę z zimna.-Oni Ci już nie zagrażają a ja w szczególności
też nie.-Powiedziałem. Powinna już wrócić do domu.-Jestem Jacob
Crowd.-Przedstawiłem się, może będzie trochę
pewniejsza.-Powinnaś już chyba wrócić do domu i napić się
herbaty, położyć i uspokoić.-Nie wiedziałem jak o to dyskretnie
zapytać ale musiałem wiedzieć czy powie o wszystkim rodzicom i czy
będzie chciała złożyć zeznania na policji.-Chodź, zaprowadzę
cię do domu.-Zaproponowałem. Oderwała się lekko od ściany i
spoglądając na mnie powoli, wręcz tiptopami podreptała obok
martwych ciał. Była chyba lekko wyziębiona więc zdjąłem swój
płaszcz i okryłem jej ramiona. Spojrzała na mnie dość dziwnym
wzrokiem. Pytającym, lekko ale tylko lekko wystraszonym a za razem
bardzo łagodnym.
-Będzie
panu zimno.-Powiedziała cichutko. Miała taki melodyjny głos niczym
kilkadziesiąt malutkich dzwoneczków.
-Spokojnie,
nic mi nie będzie. Nie mów mi pan. Jestem Jacob.-Powiedziałem i
chciałem się uśmiechnąć ale to stanowczo nie było na miejscu.
-Dziękuję,
bardzo pan miły.-Odpowiedziała jeszcze ciszej. Odrobinkę uniosła
kącik ust w malutkim uśmieszku. Wręcz niezauważalnym ale ja go
dojrzałem. Objąłem ją ramieniem widząc, że miała nogi jak z
waty i ciężko jej się szło. Najchętniej to wziąłbym ją na
ręce ale to by było raczej dziwne. Szliśmy w ciszy przed siebie w
ciemnościach. Bałem się o nią bardzo, że ktoś znowu ją
zaatakuje i że następnym razem nie zdążę jej ocalić. Musiałem
jeszcze wiedzieć, co chce dalej zrobić, co powie rodzicom.
-A
więc,-zacząłem.-Co chcesz dalej zrobić? Wiem, że to
nieodpowiednia chwila ale czy będziesz mówić o tym rodzicom?
Chcesz składać skargę na policji?-zapytałem niepewnie na nią
patrząc.
-Nie
chcę.-szepnęła.-Boję się, nie chcę procesu, nie chcę martwić
rodziców.-Powiedziała drżącym głosikiem.
-Powiedz,
czego od ciebie chcieli?-Zapytałem. W jej oczach zawitały malutkie
łezki. Zastanawiałem się czy jednak nie powinna powiedzieć
rodzicom. Powinni przecież wiedzieć. Ale z drugiej strony na tym by
się nie skończyło. Jakimikolwiek rodzicami byli na pewno złożyliby
skargę na policji, potem proces, moje morderstwa. Właśnie! Później
muszę tam wrócić i spalić ciała.
-Nie
wiem.-szepnęła jeszcze ciszej.-Nie znam ich.-Dodała.-Ale chyba
mnie kimś pomylili.-Powiedziała jeszcze i wtuliła się bardziej w
moje ramię. Przygarnąłem ją więc jeszcze bardziej do siebie.
Chciałem jej powiedzieć, że zawsze będę ją chronić ale nie
mogłem. Nie znała mnie prawie w ogóle, wyszedłbym jeszcze na
jakiegoś prześladowcę albo jeszcze coś gorszego.
Byliśmy
już na jakimś osiedlu, na przedmieściach. Minęliśmy kilka domów
i skręciła na ścieżkę najwyraźniej do swojego domu.
Podprowadziłem ją do schodów gdzie oddała mi płaszcz i zaczęła
wchodzić na pierwsze dwa. Odwróciła się do mnie zaglądając
ukradkiem w moje oczy. Dotknęła dłonią mojego policzka, nachyliła
się i powiedziała do ucha.
-Dziękuję.-Po
czym dała mi causa w policzek i zaczęła wbiegać po schodach.
-Poczekaj.-Zawołałem.-Weź
to.-Poprosiłem podchodząc do niej i dając jej moją małą
wizytówkę.-Jeśli będziesz czegoś potrzebować, daj znać.-Dodałem
i poszedłem w stronę furtki chociaż tak naprawdę nie miałem
najmniejszej ochoty stamtąd odchodzić. Szybko zająłem się
martwymi ciała które zostawiłem i wróciłem na tamto osiedle.
Pobiegłem za jej dom przemieniając się w wilka i przez całą noc
chroniąc ją.
SUPER
OdpowiedzUsuńja chce next !!
S.
Czadowe! Tak jak mówiłm wcześniej - kocham te blogi!
OdpowiedzUsuńCzekam na next tu i na Nessie.