Sun&Moon-Muzyka
Polecam muzykę do słuchania podczas czytania :)
Ze spuszczoną z przygnębienia głową, wchodziłam między ludźmi po schodach do budynku zwanego szkołą. Nogi miałam jak z waty, cała się telepałam. Nie dlatego, że nie byłam dobrze przygotowana na chemię, ani dlatego, że bałam się nauczycielki od francuskiego, który dzisiaj mieliśmy. Bałam się spotkania z Taylor'em. Tak bardzo nie chciałam łamać mu serca, już zaledwie po czterech dniach. Ale tak jak powiedział Jake, nie mogłam dłużej trzymać go w kłamstwie, zasługiwał naprawdę. Miałam jedynie nadzieję, że mnie zrozumie, i że nadal będziemy chociaż kumplami. Dochodziłam już do sali od matmy, którą miałam pierwszą, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i obrócił do siebie. Bojąc się spojrzeć mu w oczy nie podnosiłam głowy.
Polecam muzykę do słuchania podczas czytania :)
Ze spuszczoną z przygnębienia głową, wchodziłam między ludźmi po schodach do budynku zwanego szkołą. Nogi miałam jak z waty, cała się telepałam. Nie dlatego, że nie byłam dobrze przygotowana na chemię, ani dlatego, że bałam się nauczycielki od francuskiego, który dzisiaj mieliśmy. Bałam się spotkania z Taylor'em. Tak bardzo nie chciałam łamać mu serca, już zaledwie po czterech dniach. Ale tak jak powiedział Jake, nie mogłam dłużej trzymać go w kłamstwie, zasługiwał naprawdę. Miałam jedynie nadzieję, że mnie zrozumie, i że nadal będziemy chociaż kumplami. Dochodziłam już do sali od matmy, którą miałam pierwszą, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i obrócił do siebie. Bojąc się spojrzeć mu w oczy nie podnosiłam głowy.
-Jess
co z tobą? Wołam cię prawie od wejścia a ty nic!-usłyszałam
delikatny dziewczęcy głosik. To była Nathalie. Całe szczęście.
Chociaż może i nie bo w sumie wolałabym mieć to już za sobą.
-Przepraszam
Cię, nie mam humoru dzisiaj.-Powiedziałam wymijająco i chciałam
wejść do sali ale nie puściła mnie.
-Dlaczego
nic nie mówiłaś?-zapytała nie dając mi się wyrwać.
-O
czym?-Nie miałam teraz sił na jakiekolwiek zgadywanki, babskie
gadki i tego typu rzeczy.
-Głuptasie,
o tobie i Taylorze. Nie martw się, nie powiem nikomu ale musicie się
bardziej z tym kryć jeśli nie chcecie aby cała szkoła o was
trąbiła.-Zrobiłam pytającą minę i przeklinałam swoją głupotę.
Chodziliśmy po osiedlu jak dwa gołąbeczki więc z pewnością
łatwo było nas zauważyć. Miałam jeszcze tylko nadzieję, że
nikt więcej nas nie zauważył.
-Nie
zobaczy nas razem już nikt więcej bo dzisiaj z nim
zerwę.-Powiedziałam beznamiętnie. Nie czułam wyrzutów sumienia z
tego powodu ale wiedziałam, że będzie mi ciężko.
-Coo?!
Ale jak to? Przecież jesteście dla siebie stworzeni?!-Krzyknęła
Nathalie ale szybko zamknęłam jej usta dłonią.
-Pomyliłam
się. Nie kocham go, nie czuję, żeby było między nami coś
wyjątkowego. Nic nie czuję. To była tylko chwilowa
słabość.-Chciała coś jeszcze wtrącać jak zwykle od siebie ale
nawet nie chciało mi się słuchać.-Nathalie, proszę, ja wiem po
prostu, że to nie ma sensu. Po co mam to ciągnąć dłużej, skoro
to jedno wielkie kłamstwo? Tay zasługuje naprawdę więc mu ją
dam. Mam jedynie nadzieję, że mnie nie znienawidzi. Błagam Cię,
nie rób takiej miny bo i tak nie zmienię zdania. Po co?-Dokładnie
o to chodziło. Musiałam powiedzieć mu prawdę i koniec.
-Spróbuj,
może coś jeszcze z tego wyjdzie, tak bardzo do siebie pasujecie,
Jessica.-Takie namowy nic nie pomogą. Po prostu, ale nie chciało mi
się jej już tego tłumaczyć. Puściła mnie w końcu i weszłam na
matmę. Stres przez cały czas zżerał mnie od środka a co gorsza
nie spotkałam go ani na następnej przerwie ani na jeszcze
następnej. Bałam się, że w ogóle nie ma go dzisiaj w szkole.
Wychodząc już z płaszczykiem w ręku ze szkoły zobaczyłam go na
parkingu z grupką innych chłopaków. Chwiejnym krokiem podeszłam
do niego. Uśmiechnął się do mnie nieziemsko ale szybko spuściłam
głowę, żeby przypadkiem nie ulec jego urokowi.
-Taylor,
musimy pogadać.-Powiedziałam szybko, odciągając go kawałek na
bok.
-O
co chodzi słońce?-Zapytał, a mi serce się krajało.
-Musimy
zerwać.-Rzuciłam prosto z mostu.
-He
he he... Mało śmieszny kawał.-Powiedział zirytowany.
-Nie
Tay, ja mówię serio, posłuchaj, wiem, że uznasz mnie za kretynkę
ale nic do ciebie nie czuję, nie wiem dlaczego cię całowałam tam
u ciebie w domu ale to był tylko impuls i stało się. Nie chciałam
cię okłamywać więc ci mówię, bo uważam, że zasługujesz
naprawdę ale moim zdaniem nie iskrzy między nami.-Powiedziałam.
Patrzył na mnie z zaciśniętymi pięściami.
-Zrobiłaś
to specjalnie! Specjalnie wtedy pozwoliłaś się całować, żeby
się trochę zabawić a jak już pewnie znalazłaś następnego to ze
mną zrywasz! Wszystkie takie jesteście! Wszystkie kobiety to wredne
suki! Ty też! Ile mi dałaś czasu? Trzy dni?! Cztery!?-Nie
wierzyłam własnym uszom. Jak on mógł mówić mi takie rzeczy?
Przecież nie zrobiłam nic złego.
-Nie
mów tak.-Powiedziałam cicho.
-Będę
tak mówił bo taka jest prawda!-Wiedziałam, że nie przyjmie moich
słów ciepło ale nie myślałam, że aż tak mnie znienawidzi.
Najwyraźniej musiał już kiedyś mieć przykre doświadczenia z
kobietami.
-Wcale,
że nie! Powiedziałam ci jaka jest prawda ale ty nie umiesz słuchać!
Bardzo dobrze, że z tobą zerwałam bo jak widać jesteś skończonym
idiotą!-Uderzyłam go jeszcze z liścia i odbiegłam. Ze łzami w
oczach biegłam między kałużami. Nienawidziłam jego, siebie,
całego świata. Jak mógł mnie tak potraktować? Przecież chyba
nie zrobiłam nic złego. Zaczęłam przebiegać przez ulicę gdy
usłyszałam pisk opon i klakson samochodu. Zatrzymałam się,
podniosłam wzrok i zobaczyłam pół metra od siebie, czarne BMW.
Serce prawie mi stanęło na myśl, że zetknęłam się ze śmiercią.
Zawirowało mi w głowie bo koleś z BMW właśnie zaczął wysiadać.
Pewnie nieźle mi się zaraz oberwie. W głowie wirowało mi jeszcze
bardziej, rozejrzałam się jeszcze tylko dookoła gdzie jak zwykle
wokół mnie zebrał się spory tłum ludzi i uczniów bo i tak nie
zdążyłam odobiec jakoś daleko od szkoły. Potem widziałam już
tylko białą mgłę i ciemność. Czułam jeszcze tylko, mokrą i
zimną podłogę pode mną. To by było na tyle, film się urwał.
Byłam
na plaży. Z dala od wiecznie mokrego i zimnego New Jersey. Mimo, że
lubiłam to miasto to zawsze najbardziej kochałam ciepły piasek i
morze. Leżałam sama na miękkim piasku wpatrując się w zachodzące
słońce. Nagle przyszła wielka fala a razem z nią rzeczywistość.
Na razie była ciemność, miałam zamknięte oczy, ale za to
słyszałam głosy i czułam czyjś dotyk. Słyszałam jedynie czyjś
oddech, równy i spokojny. Na głowie czułam czyjąś dużą, ciepłą
i gładką rękę. Obróciłam się na bok i mimo że nie chciałam
otwierać oczu to zrobiłam to. Pierwszy raz rzeczywistość była
lepsza niż sen. Zobaczyłam twarz Jacob'a. Patrzył na mnie
zatroskany ale uśmiechnął się gdy zobaczył, że się obudziłam.
Przypomniałam sobie, co się stało jakiś....czas temu ale w ogóle
nie kojarzyłam skąd on się wziął. Zmarszczyłam czoło.
-Masz
bardzo dużą tendencję do wpadania na mnie.-Powiedział cicho. No
to się mogłam już łatwo domyślić, że to był jego samochód.
-Jak
widać.-Rozejrzałam się trochę dookoła ale nie poznawałam tego
miejsca. Szpital to też raczej nie był.-Chwila, gdzie ja
jestem?!-Krzyknęłam szybko się podnosząc i zrzucając z siebie
koc. Od razu tego pożałowałam. Fala bólu uderzyła mi do głowy.
Złapałam się za skronie i osunęłam z powrotem na poduszki. Z
tego co zauważyłam to łóżko było spore i bardzo wygodne ale
Jake klęczał przy nim jak piesek.
-Powoli
i spokojnie.-Odgarnął mi włosy z twarzy.-Jesteśmy u mnie w
mieszkaniu. Wiem, że chyba nie powinienem był cie tu przywozić ale
nie wiedziałem gdzie indziej. Do szpitala nie trzeba było, a
istniało ryzyko, że twoi rodzice nie wrócili jeszcze z pracy. Nie
chciałem, żebyś leżała w samochodzie nie wiadomo ile.
Przywiozłem cię tu, żebyś mogła spokojnie odpocząć.-Wytłumaczył.
No okej, nie miałam mu tego za złe. Chyba mu ufałam. Wtedy
poczułam, że mam gołe nogi, a gdy popatrzyłam po sobie to na
górze miałam męską, dużą, koszulę sportową.
-Tylko
mi nie mów, że to ty mnie przebrałeś.-Wystraszyłam się bo jeśli
tak, to kto wie co on jeszcze ze mną robił gdy spałam?
-Spokojnie,
już mówiłem. Nie, chociaż bym chciał.-Uśmiechnął się
znacząco.
-Głupek.-Zirytowałam
się
-Zrobiła
to pani Getrick, moja gosposia.-Ehhh... no niech będzie.
-Masz
ładny dom.-Powiedziałam rozglądają się tym razem dokładniej
dookoła.
-Dziękuję.
Chcesz coś do picia? Może kakao?-Zaproponował. Tak, chciało mi
się pić i z chęcią napiłabym się kakaa.
-Poproszę,
jeśli można.-Podniósł się na nogi i zaczął iść w stronę
drzwi. Nie chcąc zostać samej wyskoczyłam z łóżka i
powędrowałam za nim. Kakao, które zrobił mi Jake, bo pani Getrick
już nie było, było pyszne. Wypiłam szybko ze smakiem, i
odstawiłam na stoliczek do kawy. Jake przez cały ten czas wpatrywał
się we mnie Siedziałam tak, czując się trochę nieswojo. Zmieniał
pozycję ale cały czas nie przestawał na mnie patrzeć. Czułam się
już trochę wręcz dziwnie.
-Powiedz
mi, dlaczego biegłaś płacząc i do tego się nie rozglądając?
Mogłaś wpaść pod samochód, co prawie się przecież stało.
Odebrało Ci rozum?!-wręcz krzyknął na mnie pod koniec. Co ja
jestem?! Nie będzie na mnie krzyczeć jakiś obcy facet!
-Dzięki
za kakao ale chyba już pójdę!-syknęłam zła jak osa i podniosłam
się z kanapy. Jake równie szybko wstał i złapał mnie za ramiona.
-Przepraszam,
Jessica, Ja się po prostu o ciebie strasznie bałem. Nawet nie wiesz
jak bardzo. Znowu coś mogło Ci się stać. Ostatnio masz jakieś
pechowe dni.-Powiedział przytulając mnie i głaszcząc po włosach.
W oczach zaiskrzyły mi łzy. Nie wiedząc czemu, szloch wydobył się
z mojego gardła. I już kompletnie nie wiedząc czemu, rozpłakałam
się totalnie i opowiedziałam mu o wszystkim. O tym napadzie
dokładniej, o tym co czułam. O mnie i Taylorze. A potem o tym
zerwaniu i jego słowach. Przy tym czułam się najgorzej. Ból,
który chwilowo minął, znowu wrócił. Siedziałam wtulona w
Jake'a, na jego kolanach na fotelu. Nie miałam pojęcia, co zrobię,
gdy wrócę do domu. Było już około osiemnastej i z pewnością
niedługo będę musiała się zbierać ale ani w mamie ani w tacie
nie znajdę takiego oparcia. W ogóle, nie mogę im powiedzieć o
żadnej z rzeczy, o której wie Jake. Znając życie, to cały
wieczór i noc przesiedzę na łóżku, nie mogąc zasnąć i cały
czas płacząc. Moje serce nigdy tak nie bolało.
-Jessica,
spokojnie. Pamiętaj, ja, nigdy, ale to przenigdy nie pozwolę cie
skrzywdzić. Komukolwiek, kiedykolwiek. Już zawsze będę cię
chronił.-Powiedział do mnie, gdy skończyłam opowieść w jeszcze
gorszym stanie niż gdy zaczynałam. Zmoczyłam mu całe ramię
koszuli łzami, opowiedziałam bezsensowne historie leżąc na jego
barku a on nadal słuchał mnie z uwagą i pocieszał. Był taki
kochany. Zaczęłam go uważać za przyjaciela. A co gorsza, z każdą
minutą stawał się dla mnie kimś jeszcze bardziej wyjątkowym.
Moje serce zawsze biło inaczej, gdy on był przy mnie. Ale niestety
nie ma szans żeby między nami coś było. Te sześć lat różnicy
to chyba jednak za dużo. Stwierdziłam w myślach i zwróciłam ku
niemu zapłakane oczy.
-Dziękuję.
Jesteś dla mnie jak prawdziwy przyjaciel. Naprawdę. Chociaż znam
cię zaledwie trzy dni. Ale chyba naprawdę będę iść bo nadużywam
twojej gościnności. Pewnie masz jakiś gości, na wieczór. Albo
może jedziesz do dziewczyny?-Powiedziałam i zaczęłam się
podnosić z jego kolan. Złapał mnie za nadgarstki i z powrotem
pociągnął do siebie.
-Nie
mam dziewczyny, a ty jesteś moim gościem. Oczywiście, możesz w
każdej chwili wyjść. Tylko powiedz wcześniej to cię
odwiozę.-Miał najwspanialszy uśmiech na świecie. Ładniejszy niż
Taylor, niż mój pierwszy chłopak, niż wszystkie chłopaki razem
wzięte. Dotknęłam jego policzka dłonią, delikatnie. Spojrzałam
w oczy, które były głębokie jak morze, chociaż, były brązowe.
-No
więc chyba na serio będę musiała iść bo rodzice będą się
martwić.-Posmutniałam na tę myśl. Nie chciałam wracać. Do
pustego pokoju gdzie następne dwadzieścia cztery godziny spędzę w
samotności.
-Jeśli
naprawdę tego chcesz? Tylko, powiedz mi co cię gryzie. Nie ukryjesz
tego przede mną, widzę, że coś cię trapi.-Powiedział nadal nie
pozwalając mi wstać. Może mi się wydawało ale może i nie, że
to była tylko zagrywka, żebym pobyła jeszcze te dwie minutki
dłużej. Ale bądź co bądź, chciałam zostać chociaż te dwie
minutki dłużej.
-Nie
chcę wracać. Będę sama.-Powiedziałam.
-Nie
ma twoich rodziców w domu?-Zapytał.
-Są,
ale nie powiem im o niczym, a potrzebuję kogoś kto mnie rozumie.
Jednak naprawdę, muszę wracać. Mogę już wziąć swoje
ubrania?-Wytłumaczyłam.
-Poczekaj,
przyniosę ci.-powiedział. Zebrałam się w dziesięć minut i
zawiózł mnie pod dom. Podziękowałam mu za wszystko, przytuliłam
jeszcze i podreptałam do swojego pokoju. Rzuciłam torbę na podłogę
a sama rzuciłam się na łóżko. Miałam tyle rzeczy do
przemyślenia, do tego nie odrobione lekcje. Ale nimi się nie
przejmowałam. Spiszę jutro w szkole to co było zadane. Martwiłam
się o spotkanie Taylor'a, o to co może wyniknąć z moich uczuć do
Jake'a. O to czy w ogóle przeżyję jutrzejszy dzień. Chciałam aby
był przy mnie. Aby położył rękę na mojej głowie, ulżył mi w
tym bezsensownym myśleniu.
Moglabym to czytac i czytac... To takie wciagajace. Wiem - stary tekst ale prawdziwy. Kazdy nastepny rozdzial coraz bardziej mnie wciaga. Czekam na NN!
OdpowiedzUsuńJessika
Jest super czekam na next :)
OdpowiedzUsuńS.