Wchodziłam
po schodach z herbatą w rękach. I mimo że trzymałam ją w obu
rękach to o mało co jej nie wylałam. Przeżycia z dzisiejszego
wieczoru nadal do mnie nie docierały. Byłam jeszcze małą
dziewczynką i to było jak dla mnie stanowczo za dużo. Usiadłam
wygodnie na łóżku po turecku opierając się o jego zagłówek.
Sięgnęłam rękę do kieszeni wyjmując z niej wizytówkę od
nieznajomego. Trzymałam ją w ręku i przypominałam sobie jego
twarz. Miał na pewno ponad 25 lat, był oczywiście bardzo
przystojny, taki męski. Pięknie pachniał. Pomimo tego, że było
między nami około sześciu lat różnicy, i że pierwszy raz w
życiu widziałam go na oczy to czułam pomiędzy nami dziwną więź.
Miał wspaniałe niebieskie oczy w których można się było
zagubić. Obracałam kartkę w ręku i popijając herbatę sięgnęłam
do telefonu zapisując jego numer. Mimo że pewnie i tak już nigdy
się nie spotkamy chciałam już zawsze o nim pamiętać. Uratował
mi życie ryzykując własne chociaż dziwnie łatwo poszło mu z
trzema naraz. Mogłam się tylko domyślać, że pewnie miał idealny
kaloryfer tak jak całą swoją posturę. Z moich rozmyślań
wybudziły mnie wibracje telefonu. Był to SMS od Taylora. „Dobranoc
Jessico, kocham Cię i całuję.”. Mimo że to SMS od chłopaka to
nie uszczęśliwił mnie za bardzo. Od razu napłynęła mi myśl,
że wolałabym dostać takiego SMS'a od Jacob'a. Ale pewnie on miał
jakąś dziewczynę, pewnie studentkę. Albo nawet był już żonaty.
O czym ja w ogóle rozmyślałam. Nie miałam u niego najmniejszych
szans a różnica wieku stanowczo była za duża. Chcąc nie chcąc
odpisałam w końcu do Taylor'a i położyłam się spać.
Chciałam
od tego wszystkiego odpocząć ale nie mogłam. Nie mogłam zasnąć
bojąc się, że znowu mnie ktoś zaatakuje. Budziły mnie co chwilę
koszmary, a w każdym z nich spotykała mnie śmierć. Tak więc rano
wyglądałam jak trup. Rodzice oczywiście się o mnie martwili ale
mówiłam tylko, że po prostu źle spałam co w zasadzie było
prawdą. Jak ja się cieszyłam, że nie musiałam dzisiaj iść do
szkoły, że miałam dzień na odpoczynek. Koło południa przyszedł
po mnie Taylor. Mimo że bałam się wychodzić dzisiaj z domu to
pomyślałam, że przecież może w niedzielne południe nikt mnie
nie napadnie. Oprócz tego szłam z Taylorem więc może nie będzie
tak źle.
No
i niestety się pomyliłam. Nie czułam się przy nim bezpiecznie.
Rozglądałam się przez cały czas w obawie, że ktoś nas
zaatakuje. Nie wiedząc czemu coś ciągnęło mnie w stronę domu
Jacob'a. Szliśmy więc powoli w tamtym kierunku objęci jak na parę
przystało. Taylor również się o mnie martwił, mówił, że
jestem dzisiaj jakaś dziwna. Tłumaczyłam się zmęczeniem i chyba
tego za bardzo nie łyknął ale nie miał innego wyjścia.
Przechodząc koło sklepu spożywczego wpadłam na otwierające się
drzwi. Uderzyłam w nie i poleciałam do tyłu. Widziałam jak Taylor
nie do końca wiedział co się stało bo wszystko działo się
bardzo szybko. W jednej chwili idę z nim objęta a w drugiej już
mnie nie ma. Właściwie już wiedziałam, że polecę na beton i
uderzę o niego gołą głową najprawdopodobniej tracąc przy tym
przytomność ale o dziwo wylądowałam w czyiś miękkich ramionach.
Zakręciło mi się trochę w głowie ale gdy nabrałam w płuca
powietrza poczułam ten fantastyczny zapach. To był na pewno Jacob.
Serce podeszło mi do gardła i bałam się otworzyć oczy bojąc
się, że to sen i się z niego obudzę. Leżałam więc chwilę tak,
nawet nie drgając a sekundy mijały w tych wspaniałych ramionach.
Tak bardzo się cieszyłam, że znowu się w nich znalazłam. W końcu
jednak musiałam się ocknąć bo zaczął mówić do mnie ten miły
dla uszu głos.
-Jessica.-Mówił
spokojnie i cicho.-Jessica, nic Ci nie jest?-pytał. Zamrugałam
lekko oczyma i zobaczyłam tą twarz niczym u greckiego boga. Minę
miał lekko zaniepokojoną ale miło się na niego patrzyło.
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie ciesząc się, że mam
takiego prywatnego ochroniarza. Oddał lekko uśmiech.-Ktoś na
Ciebie czeka.-powiedział lekko kiwając głową w stronę Taylora.
Spojrzałam w tamtym kierunku ale szybko zwróciłam głowę z
powrotem ku Jacob'owi. Nie spieszyło mi się wstawać z jego ramion
bo i tak pewnie już nie będę mieć okazji w nich wylądować
kolejny raz.
-Jak
to jest, że znowu mnie ratujesz?-szepnęłam cichutko aby tylko on
usłyszał.-Nie odpowiadaj.-Dodałam.-Dziękuję Ci za to bardzo
jeszcze raz. Jeśli będę się mogła jakoś odwdzięczyć to wiesz
gdzie mieszkam.-Powiedziałam jeszcze ale byłam na siebie cholernie
zła. To był przecież prawie obcy koleś, starszy, możliwe, że
tak naprawdę to wkurzało go, że akurat on mnie zawsze ratuje!
Uśmiechnął się jednak do mnie czule i pomógł wstać. Sam
również się podniósł.
-Na
pewno nic Ci nie jest?-zapytał jeszcze na odchodnym.
-Nie,
dziękuję bardzo.-Powiedziałam mrugając do niego okiem i zwracając
się ku Taylor'owi. Przez obecność Jacob'a nawet nie zauważyłam
tłumu jaki się wokoło nas zgromadził. Wzięłam Taylor'a pod rękę
i zaczęliśmy wracać do domu. Pytał się co chwilę czy na pewno
dobrze się czuję. Był miły ale to jednak Jake uratował mi życie.
Nikomu nie będę nigdy bardziej wdzięczna. Wtedy właśnie zaczęłam
się zastanawiać. Jakim cudem tak szybko znalazł się przy mnie.
Przecież wiedziałabym gdyby szedł zaraz za mną. Męczyła mnie ta
myśl ale najważniejsze dla mnie w tej chwili było to, że znowu go
spotkałam. Mimo że od momentu od kiedy jesteśmy razem z Taylor'em
minęły zaledwie dwa dni to już moje uczucia do niego traciły moc.
Ciągle rozmyślałam o Jake'u, wyłączałam się podczas naszego
spaceru i nie słyszałam co mówił do mnie Taylor. Co nie było dla
mnie dobre. Nie mogłam się zakochać w mężczyźnie tyle ode mnie
starszym, u którego nie mam szans i który pewnie i tak mnie nie
pokocha. Pożegnałam się z Taylor'em pocałunkiem i wróciłam do
domu. Zjadłam obiad, i poszłam do siebie na górę. Chciałam
odrobić lekcje ale nie mogłam oczywiście się skupić. Nagle
usłyszałam jak coś stuknęło w moje okno. Przestraszyłam się
trochę ale podeszłam ostrożnie aby zaglądnąć co to. Wychyliłam
się zza firanki i zobaczyłam Jacob'a. Nie wierzyłam własnym
oczom. Nie zważając uwagi na zimno otworzyłam okno i krzyknęłam
do niego.
-Co
pan tu robi?!-zapytałam. Zrobił dziwną minę więc się
poprawiłam.-To znaczy się co ty tu robisz?!-Uśmiechnął się jak
zwykle nieziemsko ukazując swe bialutkie ząbki i odpowiedział.
-Przyszedłem
po swoją zapłatę.-Powiedział.-Dasz się zaprosić na spacer?
Zawsze chodzę sam, nie znam tu prawie nikogo, pomyślałem, że może
ty chciałabyś się ze mną przejść.-Moje serce zabiło mocniej.
Chociaż, że to tylko spacer i że przecież mam chłopaka to, gdy
mówił do mnie moje serce biło mocniej.
-Jest
już ciemno, nie puszczą mnie wieczorem samej a nie powiem im, że
idę z obcym... studentem? Właśnie, nawet nie wiem ile masz
lat...-Powiedziałam.
-Dwadzieścia
cztery.-Odpowiedział.-Okej... no to odsuń się.-Powiedział i
odszedł kilka kroków do tyłu. Następnie rozpędził się trochę
i lekko przytrzymując rynny wskoczył aż do mojego okna. Nie wiem
jak wskoczył aż tak wysoko ale skoro ocalił mnie przed aż trzema
dryblasami to bardzo mnie to nie zdziwiło. Stanął przede mną
szczerząc się od ucha do ucha.
-Proszę,
rozgość się tylko błagam, jak moi rodzice cie tu znajdą to chyba
mnie zabiją.-Powiedziałam siadając na łóżku, gdzie zaraz potem,
obok mnie, usiadł Jake. Zaraz potem jednak wstał i podszedł do
mojej tablicy korkowej.
-Widzę,
że bardzo lubisz szkicować.-Zagadnął nadal przyglądając się
moim dziełom. Wisiały tam tylko dwa, choć miałam ich całą
teczkę, ponieważ schły. Te były rysowane czarną farbą. Nie
pokazywałam ich nikomu bo zawsze się wstydziłam. Wyrażały moje
emocje i uczucia. Te tutaj w szczególności. Jeden przedstawiał
mnie, w tamtym zaułku, samą i Jake'a z mieczem w ręku jako mojego
obrońcę, który pokonał smoka. Oczywiście smok był tak jakby
tymi trzema kolesiami. Na drugim z kolei byłam ja w ramionach
Jacob'a. Miałam przymknięte oczy i wtuloną w niego głowę.
Chodziło o to, że mimo że spędziłam przy nim w sumie może tylko
ze dwie godziny to czułam się przez cały czas tak bezpieczna jak
nigdy dotąd. Zerwałam się szybko z łóżka i podbiegłam do
tablicy zrywając szkice.
-Nie
patrz na nie, są brzydkie.-Powiedziałam.-Do tego to moje bardzo
prywatne rzeczy.-Lekko zdenerwowana zaczęłam je szybko chować do
szafki.
-Żartujesz
sobie? One są naprawdę dobre, a ty naprawdę masz
talent.-Powiedział wręcz zaszokowany moją odpowiedzią.
-Dobra,
nieważne. Od kiedy jesteś w New Jersey?-Zapytałam żeby jakoś
zacząć rozmowę. Szczerze mówiąc jakoś dziwnie mi było z tym,
że wlazł do mnie do pokoju jakiś facet sześć lat starszy ode
mnie ale z drugiej strony jak zawsze czułam się dobrze w jego
towarzystwie.
-Od
początku września, nie myślałem, że zostanę tu długo ale chyba
jednak tak. A ty? Od zawsze tu mieszkasz?
-Tak,
urodziłam się tu, kocham to miasto, moich przyjaciół...
-No
i chłopaka.-dodał lekko mnie szturchając.
-Powiedzmy.-Mruknęłam
pod nosem no ale na moje nieszczęście usłyszał to Jake.
-To
znaczy?-Zapytał.
-Nie
ważne.-Powiedziałam wymijająco z lekkim westchnieniem.-Nie
zadziwia cię to, że znamy się zaledwie kilka godzin, a dodatku
jesteś sześć lat starszy ode mnie a gadamy sobie jakbyśmy się
znali od zawsze?-Zapytałam chcąc trochę jakby zmienić temat ale w
sumie to trochę też mnie to i zaskakiwało.
-Owszem,
ale ty tu nie zmieniaj tematu. Zaczęłaś to skończ bo nie pójdę
stąd dopóki z siebie tego nie wydusisz. Chcę ci jakoś
pomóc.-Powiedział siadając znowu koło mnie na łóżku.
-Nooo..
Ja sama nie wiem czy go naprawdę kocham.-powiedziałam spuszczając
wzrok ale poczułam, że będzie mi lepiej jeśli mu powiem co
czuję.-Wydawało mi się, że coś do niego czuję ale już zaraz po
kilku dniach przestałam odczuwać jakąkolwiek chemię. Wydaje mi
się, że zawsze była nam pisana tylko przyjaźń ale boję się, że
po zerwaniu Taylor nie będzie chciał mnie znać. A ja przecież no
na swój sposób, jako przyjaciela go kocham i nie chcę
tracić.-Dokończyłam z lekkim szlochem w gardle. Dopiero mówiąc
te słowa zdałam sobie sprawę z tego co jest między mną i
Taylor'em i z tego, dlaczego nie chciałam z nim zerwać tak od razu
ani w ogóle.-Nie chcę złamać mu serca, jest naprawdę kochany. No
i co ja mam teraz zrobić?-Zapytałam wpadając Jacob'owi w ramiona.
Objął mnie delikatnie jak starszy, troskliwy brat.
-Spokojnie,
to nie koniec świata. Powiedz mu mniej więcej to co powiedziałaś
mi i myślę, że powinien zrozumieć. A jeśli nie zrozumie to jego
problem. Ty będziesz na pewno jak najbardziej w porządku wobec
niego.-Powiedział a ja postanowiłam, że tak zrobię, i to chyba
jutro. Humor mi troszeczkę wrócił ale po chwili znowu go straciłam
bo musiałam odrobić lekcje. Oderwałam się od Jacob'a, usiadłam
przy biurku i zaczęłam od francuskiego. To była moja największa
zmora w szkole ale jak się okazało Jacob był z niego całkiem
niezły.
Leżąc
już w łóżku zastanawiałam się nadal nad pytaniem, które
wcześniej sama zadałam Jacob'owi, który już dawno poszedł. Jakim
cudem, w ogóle się nie znając, z taką różnicą wieku, tak
dobrze się dogadujemy? Jednak to nie było jedyne pytanie, na które
nie znałam odpowiedzi. Dlaczego ja mu ufałam? Nie czułam przy nim
zagrożenia a wręcz przeciwnie. Oprócz tego jakim cudem udało mu
się wyskoczyć z mojego okna nic sobie nie robiąc?
Przekręcałam
się tylko z boku na bok szukając jakiejkolwiek logicznej odpowiedzi
ale ona niestety nie nadeszła. Wyprzedził ją sen, który był mi
bardzo potrzebny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? Proszę o komcie :D
jest też nowy rozdział na trzecim blogu (jest w zakładce na górze)
Super czekam na next
OdpowiedzUsuńa skąd ona wiedziała gdzie Jake mieszka?
S.
Z tej wizytówki, którą dostała od Jacoba. Ale faktycznie, ciężko to skojarzyć :) No ale dobrze, że pytasz bo właśnie mi chodziło o to, że jak czegoś nie wiecie to piszcie :) Dzieki za komcie :**
UsuńFajnie, kocham tego bloga! Nie moge sie doczekać co dalej!
OdpowiedzUsuńLubie także tego o Nessie, ale ten o Jessice jakoś bardziej mi przypadł do gustu…
Czekam na nexty!
Ps. U mnie na Nessie NN. Krótki ale jest. Za niedługo postaram sie dodać kolejny. Nie moge jednak zbyt często pisać… Wiesz - obowiązki, pies, Hiszpański, gitara, drugi blog… Trzeba wszystko pogodzić.
Ohh znam to...w sensie brak czasu. Ja szybko dodaję rozdziały bo tą książke o Ness mam już napisaną (pisałam prawie cały zeszły rok) i tylko robię poprawki przy dodawaniu. Tą o Jess mam w połowie napisaną. Ale jak wchodzę na bloggera to tylko 30 min nie więcej.
UsuńBtw zazdroszcze ci hiszpańskiego. Ale ja nie mam kiedy. Wybrałam fizykę bo chcę iść na architekturę. Do tego rozszerzony ang chce na maturze... za jakiś czas :) zdawać więc na Hiszp. nie mam czasu. Do tego też mam psa. Na szczescie skonczylam juz tańce
No no... ledwo zna faceta a zwierza mu się ze swoich problemów miłosnych, fajna fabuła. Piszesz fajnie, jak dla mnie mogłabyś trochę zwolnić akcję. Jacob zjawia się wtedy kiedy tego potrzebuje, więc ma ode mnie duży plus. Życzę weny w pisaniu.
OdpowiedzUsuńI zapraszam na NN do siebie i dodaje cie do polecanych :)
[dzien-dobry-renesmee]
:)