wtorek, 12 marca 2013

Rozdział szósty

Wchodziłam po schodach z herbatą w rękach. I mimo że trzymałam ją w obu rękach to o mało co jej nie wylałam. Przeżycia z dzisiejszego wieczoru nadal do mnie nie docierały. Byłam jeszcze małą dziewczynką i to było jak dla mnie stanowczo za dużo. Usiadłam wygodnie na łóżku po turecku opierając się o jego zagłówek. Sięgnęłam rękę do kieszeni wyjmując z niej wizytówkę od nieznajomego. Trzymałam ją w ręku i przypominałam sobie jego twarz. Miał na pewno ponad 25 lat, był oczywiście bardzo przystojny, taki męski. Pięknie pachniał. Pomimo tego, że było między nami około sześciu lat różnicy, i że pierwszy raz w życiu widziałam go na oczy to czułam pomiędzy nami dziwną więź. Miał wspaniałe niebieskie oczy w których można się było zagubić. Obracałam kartkę w ręku i popijając herbatę sięgnęłam do telefonu zapisując jego numer. Mimo że pewnie i tak już nigdy się nie spotkamy chciałam już zawsze o nim pamiętać. Uratował mi życie ryzykując własne chociaż dziwnie łatwo poszło mu z trzema naraz. Mogłam się tylko domyślać, że pewnie miał idealny kaloryfer tak jak całą swoją posturę. Z moich rozmyślań wybudziły mnie wibracje telefonu. Był to SMS od Taylora. „Dobranoc Jessico, kocham Cię i całuję.”. Mimo że to SMS od chłopaka to nie uszczęśliwił mnie za bardzo. Od razu napłynęła mi myśl, że wolałabym dostać takiego SMS'a od Jacob'a. Ale pewnie on miał jakąś dziewczynę, pewnie studentkę. Albo nawet był już żonaty. O czym ja w ogóle rozmyślałam. Nie miałam u niego najmniejszych szans a różnica wieku stanowczo była za duża. Chcąc nie chcąc odpisałam w końcu do Taylor'a i położyłam się spać.
Chciałam od tego wszystkiego odpocząć ale nie mogłam. Nie mogłam zasnąć bojąc się, że znowu mnie ktoś zaatakuje. Budziły mnie co chwilę koszmary, a w każdym z nich spotykała mnie śmierć. Tak więc rano wyglądałam jak trup. Rodzice oczywiście się o mnie martwili ale mówiłam tylko, że po prostu źle spałam co w zasadzie było prawdą. Jak ja się cieszyłam, że nie musiałam dzisiaj iść do szkoły, że miałam dzień na odpoczynek. Koło południa przyszedł po mnie Taylor. Mimo że bałam się wychodzić dzisiaj z domu to pomyślałam, że przecież może w niedzielne południe nikt mnie nie napadnie. Oprócz tego szłam z Taylorem więc może nie będzie tak źle.
No i niestety się pomyliłam. Nie czułam się przy nim bezpiecznie. Rozglądałam się przez cały czas w obawie, że ktoś nas zaatakuje. Nie wiedząc czemu coś ciągnęło mnie w stronę domu Jacob'a. Szliśmy więc powoli w tamtym kierunku objęci jak na parę przystało. Taylor również się o mnie martwił, mówił, że jestem dzisiaj jakaś dziwna. Tłumaczyłam się zmęczeniem i chyba tego za bardzo nie łyknął ale nie miał innego wyjścia. Przechodząc koło sklepu spożywczego wpadłam na otwierające się drzwi. Uderzyłam w nie i poleciałam do tyłu. Widziałam jak Taylor nie do końca wiedział co się stało bo wszystko działo się bardzo szybko. W jednej chwili idę z nim objęta a w drugiej już mnie nie ma. Właściwie już wiedziałam, że polecę na beton i uderzę o niego gołą głową najprawdopodobniej tracąc przy tym przytomność ale o dziwo wylądowałam w czyiś miękkich ramionach. Zakręciło mi się trochę w głowie ale gdy nabrałam w płuca powietrza poczułam ten fantastyczny zapach. To był na pewno Jacob. Serce podeszło mi do gardła i bałam się otworzyć oczy bojąc się, że to sen i się z niego obudzę. Leżałam więc chwilę tak, nawet nie drgając a sekundy mijały w tych wspaniałych ramionach. Tak bardzo się cieszyłam, że znowu się w nich znalazłam. W końcu jednak musiałam się ocknąć bo zaczął mówić do mnie ten miły dla uszu głos.
-Jessica.-Mówił spokojnie i cicho.-Jessica, nic Ci nie jest?-pytał. Zamrugałam lekko oczyma i zobaczyłam tą twarz niczym u greckiego boga. Minę miał lekko zaniepokojoną ale miło się na niego patrzyło. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie ciesząc się, że mam takiego prywatnego ochroniarza. Oddał lekko uśmiech.-Ktoś na Ciebie czeka.-powiedział lekko kiwając głową w stronę Taylora. Spojrzałam w tamtym kierunku ale szybko zwróciłam głowę z powrotem ku Jacob'owi. Nie spieszyło mi się wstawać z jego ramion bo i tak pewnie już nie będę mieć okazji w nich wylądować kolejny raz.
-Jak to jest, że znowu mnie ratujesz?-szepnęłam cichutko aby tylko on usłyszał.-Nie odpowiadaj.-Dodałam.-Dziękuję Ci za to bardzo jeszcze raz. Jeśli będę się mogła jakoś odwdzięczyć to wiesz gdzie mieszkam.-Powiedziałam jeszcze ale byłam na siebie cholernie zła. To był przecież prawie obcy koleś, starszy, możliwe, że tak naprawdę to wkurzało go, że akurat on mnie zawsze ratuje! Uśmiechnął się jednak do mnie czule i pomógł wstać. Sam również się podniósł.
-Na pewno nic Ci nie jest?-zapytał jeszcze na odchodnym.
-Nie, dziękuję bardzo.-Powiedziałam mrugając do niego okiem i zwracając się ku Taylor'owi. Przez obecność Jacob'a nawet nie zauważyłam tłumu jaki się wokoło nas zgromadził. Wzięłam Taylor'a pod rękę i zaczęliśmy wracać do domu. Pytał się co chwilę czy na pewno dobrze się czuję. Był miły ale to jednak Jake uratował mi życie. Nikomu nie będę nigdy bardziej wdzięczna. Wtedy właśnie zaczęłam się zastanawiać. Jakim cudem tak szybko znalazł się przy mnie. Przecież wiedziałabym gdyby szedł zaraz za mną. Męczyła mnie ta myśl ale najważniejsze dla mnie w tej chwili było to, że znowu go spotkałam. Mimo że od momentu od kiedy jesteśmy razem z Taylor'em minęły zaledwie dwa dni to już moje uczucia do niego traciły moc. Ciągle rozmyślałam o Jake'u, wyłączałam się podczas naszego spaceru i nie słyszałam co mówił do mnie Taylor. Co nie było dla mnie dobre. Nie mogłam się zakochać w mężczyźnie tyle ode mnie starszym, u którego nie mam szans i który pewnie i tak mnie nie pokocha. Pożegnałam się z Taylor'em pocałunkiem i wróciłam do domu. Zjadłam obiad, i poszłam do siebie na górę. Chciałam odrobić lekcje ale nie mogłam oczywiście się skupić. Nagle usłyszałam jak coś stuknęło w moje okno. Przestraszyłam się trochę ale podeszłam ostrożnie aby zaglądnąć co to. Wychyliłam się zza firanki i zobaczyłam Jacob'a. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie zważając uwagi na zimno otworzyłam okno i krzyknęłam do niego.
-Co pan tu robi?!-zapytałam. Zrobił dziwną minę więc się poprawiłam.-To znaczy się co ty tu robisz?!-Uśmiechnął się jak zwykle nieziemsko ukazując swe bialutkie ząbki i odpowiedział.
-Przyszedłem po swoją zapłatę.-Powiedział.-Dasz się zaprosić na spacer? Zawsze chodzę sam, nie znam tu prawie nikogo, pomyślałem, że może ty chciałabyś się ze mną przejść.-Moje serce zabiło mocniej. Chociaż, że to tylko spacer i że przecież mam chłopaka to, gdy mówił do mnie moje serce biło mocniej.
-Jest już ciemno, nie puszczą mnie wieczorem samej a nie powiem im, że idę z obcym... studentem? Właśnie, nawet nie wiem ile masz lat...-Powiedziałam.
-Dwadzieścia cztery.-Odpowiedział.-Okej... no to odsuń się.-Powiedział i odszedł kilka kroków do tyłu. Następnie rozpędził się trochę i lekko przytrzymując rynny wskoczył aż do mojego okna. Nie wiem jak wskoczył aż tak wysoko ale skoro ocalił mnie przed aż trzema dryblasami to bardzo mnie to nie zdziwiło. Stanął przede mną szczerząc się od ucha do ucha.
-Proszę, rozgość się tylko błagam, jak moi rodzice cie tu znajdą to chyba mnie zabiją.-Powiedziałam siadając na łóżku, gdzie zaraz potem, obok mnie, usiadł Jake. Zaraz potem jednak wstał i podszedł do mojej tablicy korkowej.
-Widzę, że bardzo lubisz szkicować.-Zagadnął nadal przyglądając się moim dziełom. Wisiały tam tylko dwa, choć miałam ich całą teczkę, ponieważ schły. Te były rysowane czarną farbą. Nie pokazywałam ich nikomu bo zawsze się wstydziłam. Wyrażały moje emocje i uczucia. Te tutaj w szczególności. Jeden przedstawiał mnie, w tamtym zaułku, samą i Jake'a z mieczem w ręku jako mojego obrońcę, który pokonał smoka. Oczywiście smok był tak jakby tymi trzema kolesiami. Na drugim z kolei byłam ja w ramionach Jacob'a. Miałam przymknięte oczy i wtuloną w niego głowę. Chodziło o to, że mimo że spędziłam przy nim w sumie może tylko ze dwie godziny to czułam się przez cały czas tak bezpieczna jak nigdy dotąd. Zerwałam się szybko z łóżka i podbiegłam do tablicy zrywając szkice.
-Nie patrz na nie, są brzydkie.-Powiedziałam.-Do tego to moje bardzo prywatne rzeczy.-Lekko zdenerwowana zaczęłam je szybko chować do szafki.
-Żartujesz sobie? One są naprawdę dobre, a ty naprawdę masz talent.-Powiedział wręcz zaszokowany moją odpowiedzią.
-Dobra, nieważne. Od kiedy jesteś w New Jersey?-Zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę. Szczerze mówiąc jakoś dziwnie mi było z tym, że wlazł do mnie do pokoju jakiś facet sześć lat starszy ode mnie ale z drugiej strony jak zawsze czułam się dobrze w jego towarzystwie.
-Od początku września, nie myślałem, że zostanę tu długo ale chyba jednak tak. A ty? Od zawsze tu mieszkasz?
-Tak, urodziłam się tu, kocham to miasto, moich przyjaciół...
-No i chłopaka.-dodał lekko mnie szturchając.
-Powiedzmy.-Mruknęłam pod nosem no ale na moje nieszczęście usłyszał to Jake.
-To znaczy?-Zapytał.
-Nie ważne.-Powiedziałam wymijająco z lekkim westchnieniem.-Nie zadziwia cię to, że znamy się zaledwie kilka godzin, a dodatku jesteś sześć lat starszy ode mnie a gadamy sobie jakbyśmy się znali od zawsze?-Zapytałam chcąc trochę jakby zmienić temat ale w sumie to trochę też mnie to i zaskakiwało.
-Owszem, ale ty tu nie zmieniaj tematu. Zaczęłaś to skończ bo nie pójdę stąd dopóki z siebie tego nie wydusisz. Chcę ci jakoś pomóc.-Powiedział siadając znowu koło mnie na łóżku.
-Nooo.. Ja sama nie wiem czy go naprawdę kocham.-powiedziałam spuszczając wzrok ale poczułam, że będzie mi lepiej jeśli mu powiem co czuję.-Wydawało mi się, że coś do niego czuję ale już zaraz po kilku dniach przestałam odczuwać jakąkolwiek chemię. Wydaje mi się, że zawsze była nam pisana tylko przyjaźń ale boję się, że po zerwaniu Taylor nie będzie chciał mnie znać. A ja przecież no na swój sposób, jako przyjaciela go kocham i nie chcę tracić.-Dokończyłam z lekkim szlochem w gardle. Dopiero mówiąc te słowa zdałam sobie sprawę z tego co jest między mną i Taylor'em i z tego, dlaczego nie chciałam z nim zerwać tak od razu ani w ogóle.-Nie chcę złamać mu serca, jest naprawdę kochany. No i co ja mam teraz zrobić?-Zapytałam wpadając Jacob'owi w ramiona. Objął mnie delikatnie jak starszy, troskliwy brat.
-Spokojnie, to nie koniec świata. Powiedz mu mniej więcej to co powiedziałaś mi i myślę, że powinien zrozumieć. A jeśli nie zrozumie to jego problem. Ty będziesz na pewno jak najbardziej w porządku wobec niego.-Powiedział a ja postanowiłam, że tak zrobię, i to chyba jutro. Humor mi troszeczkę wrócił ale po chwili znowu go straciłam bo musiałam odrobić lekcje. Oderwałam się od Jacob'a, usiadłam przy biurku i zaczęłam od francuskiego. To była moja największa zmora w szkole ale jak się okazało Jacob był z niego całkiem niezły.
Leżąc już w łóżku zastanawiałam się nadal nad pytaniem, które wcześniej sama zadałam Jacob'owi, który już dawno poszedł. Jakim cudem, w ogóle się nie znając, z taką różnicą wieku, tak dobrze się dogadujemy? Jednak to nie było jedyne pytanie, na które nie znałam odpowiedzi. Dlaczego ja mu ufałam? Nie czułam przy nim zagrożenia a wręcz przeciwnie. Oprócz tego jakim cudem udało mu się wyskoczyć z mojego okna nic sobie nie robiąc?
Przekręcałam się tylko z boku na bok szukając jakiejkolwiek logicznej odpowiedzi ale ona niestety nie nadeszła. Wyprzedził ją sen, który był mi bardzo potrzebny.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak? Proszę o komcie :D
jest też nowy rozdział na trzecim blogu (jest w zakładce na górze)

5 komentarzy:

  1. Super czekam na next
    a skąd ona wiedziała gdzie Jake mieszka?
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tej wizytówki, którą dostała od Jacoba. Ale faktycznie, ciężko to skojarzyć :) No ale dobrze, że pytasz bo właśnie mi chodziło o to, że jak czegoś nie wiecie to piszcie :) Dzieki za komcie :**

      Usuń
  2. Fajnie, kocham tego bloga! Nie moge sie doczekać co dalej!
    Lubie także tego o Nessie, ale ten o Jessice jakoś bardziej mi przypadł do gustu…
    Czekam na nexty!

    Ps. U mnie na Nessie NN. Krótki ale jest. Za niedługo postaram sie dodać kolejny. Nie moge jednak zbyt często pisać… Wiesz - obowiązki, pies, Hiszpański, gitara, drugi blog… Trzeba wszystko pogodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohh znam to...w sensie brak czasu. Ja szybko dodaję rozdziały bo tą książke o Ness mam już napisaną (pisałam prawie cały zeszły rok) i tylko robię poprawki przy dodawaniu. Tą o Jess mam w połowie napisaną. Ale jak wchodzę na bloggera to tylko 30 min nie więcej.
      Btw zazdroszcze ci hiszpańskiego. Ale ja nie mam kiedy. Wybrałam fizykę bo chcę iść na architekturę. Do tego rozszerzony ang chce na maturze... za jakiś czas :) zdawać więc na Hiszp. nie mam czasu. Do tego też mam psa. Na szczescie skonczylam juz tańce

      Usuń
  3. No no... ledwo zna faceta a zwierza mu się ze swoich problemów miłosnych, fajna fabuła. Piszesz fajnie, jak dla mnie mogłabyś trochę zwolnić akcję. Jacob zjawia się wtedy kiedy tego potrzebuje, więc ma ode mnie duży plus. Życzę weny w pisaniu.
    I zapraszam na NN do siebie i dodaje cie do polecanych :)
    [dzien-dobry-renesmee]
    :)

    OdpowiedzUsuń