poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 15: Nie lubię tego, nie lubię okazywać strachu, tego, że się boję. Jednak tracąc kogoś bliskiego nie potrafię ukrywać moich uczuć.

Tatatadam!
Proszę bardzo! Kolejny rozdzialik, a nowy i Ness chyba zacznie się dzisiaj pisać :D 
Miłego czytanka  


Bartman przywiózł moje walizki. Były dwie. Większa z ubraniami a druga, mniejsza z bronią, dokumentami i pieniędzmi. Szybko sięgnęłam po czystą, czerwoną, koronkową bieliznę, ciemne jeansy, czarny T-shirt i skórzaną kurtkę, którą na razie rzuciłam na łóżko. Teraz sięgnęłam po mniejszą walizkę. Wyjęłam noże, dwa pistolety, naboje, kabury-jak na razie wszystko co do ilości się zgadzało. Pieniądze również w nienaruszonym stanie, paszport, dowód osobisty. Wszystko było jak należy. Postawiłam nogę na łóżku, podwinęłam nogawkę i przypięłam sobie paski z nożem. Drugi chciałam zapiąć na przedramieniu, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Coś mi nie pasowało, bo przecież na dole był strażnik i zawsze wcześniej pytał czy wpuścić danego gościa ale może Jake wcześniej do poinformował na ko kogo czeka, chociaż mi nie raczył powiedzieć. Stanęłam więc nieruchomo i nasłuchiwałam. Jake podniósł się z kanapy i poszedł do przedpokoju. Szkoda, że jego drzwi nie miały wizjera ale trudno, co może się stać? Kto niby może tu wejść kto zagrozi Jacob'owi? Sekundę przed tym, jak otworzył drzwi tknęło mnie coś, żeby przeszukać teren. Uwolniłam moce i wystraszona wybiegłam z sypialni. Spojrzałam w stronę drzwi wejściowych. Trzech wampirów. Jeden z martwym Bartmanem trzymając go za kark, drugi przyczajony z tyłu i trzeci z pistoletem wymierzonym w Jacob'a, który jeszcze w tym czasie nie zdążył ogarnąć sytuacji. To była wada wilkołaków. Pod postacią człowieka, zmysły miały równie czuło jak u wilka ale już nie poruszały się z taką prędkością. Mierzył w Jacob'a, i już naciskał spust, kiedy rzuciłam w niego nożem, który akurat trzymałam w ręku. Tak się cieszyłam, że nie zdążyłam go zapiąć, bo nie musiałam go odpinać. Trafiłam go w serce, przez co wywaliło go do tyłu ale i tak zdążył strzelić niestety trafiając w Jacob'a, który dopiero zaczął mnie wołać. Nawet nie zauważył, że już przyszłam, ale to spowolnienie, naprawdę nie było na jego korzyść. Mój wspaniały wilkołak opadł na podłogę, odwracając się jeszcze w moją stronę. Nie mając na razie szans aby do niego podejść podpaliłam tego wampira po lewej. Ten po prawej ruszył w moją stronę. Ruszyłam więc na niego, w połowie drogi skoczyłam pod sam sufit i przelatując nad nim wyrwałam mu głowę. Ten trzeci dopiero wyjmował nóż z serca bo był długo w szoku i unieruchomieniu. Takie trafienie go nie zabiło. Jedynym sposobem na zabicie wampira jest wyrwanie my głowy lub serca. Podbiegłam do niego wbijając szpony w gardło. Złapał mnie za tą rękę chcąc się wydostać. Był młodym wampirem, z pewnością starsze były tamte wampiry, które z łatwością przyszło mi zabić. Podniosłam go do góry przez co zaczął wierzgać nogami mimo że był wyższy ode mnie.
-Jak mnie znalazłeś?!-warknęłam. Nie chciał odpowiadać więc mocniej zacisnęłam swoją dłoń na jego gardle. Po palcach spływała mi jego krew a pod paznokciami czułam jego żyły.-Gadaj, to cię oszczędzę.-powiedziałam.
-Jabari kazał nam ciebie odnaleźć. Pytaliśmy o ciebie w najbardziej zaludnionym mieście wampirów. Kiedy się dowiedzieliśmy, gdzie się zatrzymałaś czekaliśmy na ciebie, ukryci pod niewidzialną osłoną w hotelu pod twoimi drzwiami każdej nocy i każdego dnia. Aż zjawił się ten lokaj po twoje rzeczy.-Tak jak myślałam, naiwny dzieciak. Jabari się nie postarał, na pewno ma wielu innych, silniejszych wampirów. Wbiłam paznokcie drugiej ręki w jego serce.
-Ale mówiłaś..-zaczął ale mu przerwałam.
-Zmieniłam zdanie.-syknęłam wyrywając jeszcze ciepłe od czyjejś krwi serce i spuszczając go na ziemię. Zrobiłam krok do tyłu nad Jacob'em i klęknęłam przy nim. Sprawdziłam ledwie wyczuwalny puls i wymacałam okolice rany. Został postrzelony w ramię, zaraz nad sercem. Rozerwałam jego koszulę patrząc na ranę. Ciężko było mi powstrzymać się od napicia się jego krwi, pachniała tak kusząco. Ale jeśli już raz dałam radę to i teraz też dam. Objęłam jego twarz dłońmi nachylając się nad nim.
-Jake, Jacob. Słyszysz mnie?-Tylko otworzył trochę oczy, ledwie przytomny.-Ufasz mi? Prawda? Będzie dobrze, tylko mi ufaj.-powiedziałam. Wiedziałam, że muszę wyjąc kulę i to tak, żeby stracił przy tym jak najmniej krwi, co zapewne będzie ciężkie. Ale aby wyjąc kulę musiałam bardziej rozciąć skórę wokół rany. Pobiegłam więc szybko do łazienki, wzięłam wodę utlenioną i przemyłam nią ręce. Wróciłam po kilku sekundach do Jacob'a i znów klęknęłam przy nim.
-Będzie boleć.-ostrzegłam cicho. Lewą ręką ucisnęłam okolice rany i wyciągnęłam prawą rękę nad niego. Zawahałam się na chwilę zastanawiając się czy dobrze robię ale innego wyjścia nie widziałam. Swoim twardym paznokciem rozcięłam jego skórę najdelikatniej jak tylko mogłam. Widziałam jak resztkami sił Jake zacisnął mocniej szczękę i dłonie w pięści jednak nie wydał z siebie żadnego odgłosu. Teraz przede mną było jeszcze gorsze zadanie. Zamknęłam na chwilę oczy aby nie patrzeć na krew, która teraz mocniej się lała, była tak kusząca a ja musiałam na chwilę ochłonąć. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że muszę się streszczać. Jacobowi kończył się czas na życie a mi na ucieczkę stąd. Nie wiedziałam na pewno czy te wampiry zdążyły powiadomić Jabariego o moim miejscu pobytu ale dla bezpieczeństwa musiałam stąd uciekać. A razem ze mną i Jacob. Urwałam kawałek swojego podkoszulka i przyłożyłam do rany lewą ręką. Dwa palce prawej, teraz już bez większego zastanawiania się włożyłam w ranę. Jake wygiął się z bólu i krzyknął przeraźliwie. Wiedziałam jaki ból mu zadałam ale musiałam to zrobić dla jego dobra. Złapałam szybko kulę i wyszarpując ją z jego ciała szybko przyłożyłam kawałek mojej koszulki do rany by zatamować krwotok. Kulę odrzuciłam gdzieś na bok i ucisnęłam lekko ranę. Całe ręce miałam już w jego krwi ale teraz już mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam, że nie mogę już więcej, nigdy więcej, pod żadnym pozorem napić się jego krwi. Ani jednej kropelki. Zostawiając go na chwilę samego pobiegłam do łazienki, do szafki z apteczką. Wzięłam stamtąd jałowe opatrunki, bandaże, gaziki, igłę, nitkę i jakieś maści odkażające. Jake oddychał ciężko, wiedziałam, że rana nadal bardzo go boli. Posmarowałam więc szybko jej okolice maścią odkażającą. Przemyłam igłę wodą utlenioną i nawlekłam nitkę. Musiałam teraz zaszyć ranę bo nie byłam pewna czy nawet u wilkołaka sama się zrośnie. Nachylając się bardziej nad nim zaczęłam zszywać jego skórę. Zacisnął pięści jeszcze mocniej i syknął z bólu.
-Spokojnie Jake, już kończę.-starałam się go jakoś uspokoić. Skończyłam zszywanie i zajęłam się opatrunkiem. Zrobiłam wszystko jak najstaranniej tylko mogłam i przeniosłam Jacoba do sypialni aby odpoczął. Oddech powoli mu się uspokajał ale był nadal bardzo słaby. Serce ledwo pompowało krew, był blady jak trup i nie wiedziałam czy da radę przeżyć dobę. Ale przecież musiał, był wilkołakiem. Musiał się z tego jakoś wylizać. A ja mu przy tym pomogę, na pewno go nie zostawię. Obiecałam sobie i zaczęłam nas pakować. Skończyłam zakładanie swojej broni i pomyślałam, że Jacobowi też się przyda, więc zostawiłam an wierzchu też coś dla niego. Nie chciałam, żebyśmy byli obładowani więc pakowałam nas tylko do dwóch plecaków. W pośpiechu do jednego wzięłam wszystkie dokumenty swoje i Jacoba, pieniądze i karty kredytowe, kluczyki do samochodu, do tego opatrunki na zmianę dla Jacoba i leki, które mogły się przydać a które znalazłam w szafce. Do drugiego wrzuciłam resztę broni i coś o czym sobie w ostatniej chwili przypomniałam. Książkę, która z pewnością pomoże mi odkryć, kim dokładniej jestem. Wsunęłam ją ostrożnie do plecaka z bronią. Wszystko zajęło mi zaledwie trzy minuty więc szybko zajęłam się ciałami wampirów i Bartmana. Przeniosłam je wszystkie do salonu i ułożyłam na jednej kupce po czym spaliłam. Wytarłam ślady krwi na korytarzu przed mieszkaniem i wróciłam do Jacob'a. Wyraźnie słyszałam, że serce jest już mocniejsze i da sobie jakoś radę. Nie wiedziałam, że wilkołaki są aż tak mocne. Jednak wiedziałam, że teraz Jake potrzebuje naprawdę dużo odpoczynku co nie będzie takie łatwe do spełnienia, skoro musieliśmy uciekać.

Rozdział trochę krótki ale coś sie przynajmniej dzieje :D
KOMENTUJCIE!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz