Przez
całą resztę nocy miałam okropne sny, koszmary. Ale budząc się w
ramionach wspaniałego mężczyzny, z którym spędziłam
fantastyczną noc od razu się uspokajałam. Rankiem, spod lekko
przymrużonych powiek widziałam jak oparty na łokciu Jake wpatrywał
się we mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Delikatnie gładził to
mój policzek, to mój nosek. Mimowolnie uśmiechnęłam się do
niego i położyłam mu rękę na nagim torsie. Popchnęłam go tak,
żeby nie leżał już na boku i położyłam na nim swoją głowę.
Objął mnie pode mną jedną ręką i teraz gładził mnie po
ramieniu i plecach. W tym momencie uświadomiłam sobie, że jestem
naga. Poczułam jak moje policzki oblały się czerwonym policzkiem
ale co miałam teraz zrobić nie chciałam od niego uciekać do...
domu... Wtedy właśnie moich myślach zaistniało jedynie
przekleństwo i wielki chaos. Dzisiaj właśnie wyjeżdżam do
Hiszpanii! Moje serce niemal stanęło na tą myśl ale musiałam
jakoś funkcjonować. Zerwałam się szybko z łóżka zrywając z
Jacob'a kołdrę i owijając się nią, po czym pobiegłam do
przedpokoju, gdzie zostawiłam torbę.
-Jessica!-usłyszałam
za sobą wołanie Jacob'a.
-Nic
się nie stało, już idę.-powiedziałam po czym zaczęłam grzebać
w torbie. W końcu odszukałam swój telefon, którego właśnie
szukałam. Na całe szczęście nie było bardzo późno ale i tak
musiałam się streszczać. Było przed dziesiątą a na lotnisku
podobno mieliśmy być około trzeciej. Ale nie to mnie martwiło.
Wystraszyłam się trzydziestu nieodebranych połączeń i SMS-ów od
rodziców. Pisali coś, że się martwią, żebym zadzwoniła, że
jutro będą dzwonić an policję jak nie oddzwonię... nie czytał
więcej SMS-ów tylko w drodze powrotnej do sypialni wybrałam numer
mamy. Odebrała właściwie od razu.
-Dzięki
bogu. Jessica, kochanie! Gdzie ty jesteś?! Tak bardzo się o ciebie
martwiliśmy! Wiemy oboje, że cie skrzywdziliśmy, ale i tak cię
kochamy. Nie uciekaj od nas, proszę!! Jakoś Ci to wynagrodzimy.
Wiemy, to był nasz błąd.-nawijała jak najęta, cała mama.
-Dasz
mi coś powiedzieć?-spytałam przez telefon, kładąc się w tym
samym czasie koło Jacob'a.
-Przepraszam,
po prostu zrozum mnie.-powiedziała po czym zamilkła.
-Jestem
u... Nathalie.-Jake uśmiechnął się do mnie znacząco.-Zostałam u
niej na noc. Wiem, że powinnam była dać wam znać ale
zapomniałam.-mówiłam beznamiętnie.
-Kamień
spadł mi z serca.-powiedziała.
-O
której mam być w domu?-zapytałam.
-Dobrze
by było, jakbyś za dwie godziny najpóźniej tu była.-powiedziała
powoli.-Tato po ciebie pojedzie, spokojnie.-Jake pokiwał przecząco
głową.
-Nie
trzeba, mam transport.-powiedziałam.
-Tato
Nathalie? Nie trzeba, Tato może po ciebie pojechać. Naprawdę, on
też bardzo się o ciebie martwił.-mówiła.
-Nie
tato Nathalie. Mam transport i tyle. Przyjadę za dwie godziny.
Pa.-powiedziałam i nie czekając aż coś powie rozłączyłam się
i odłożyłam telefon. Cieszyłam się, że nie dostałam ochrzanu.
-Zawiozę
Cię.-powiedział Jake.
-Zostały
nam już tylko dwie godziny.-powiedziałam smutno.
-Powiedz
mi... Nie zraniłem cię tej nocy?-zapytał niepewnie Jake.
-Jake,
kochanie. Dałeś mi najwspanialszą noc w moim życiu. Jak mógłbyś
mnie zranić? Kocham cię.-powiedziałam zaskoczona jego pytaniem ale
odpowiedź na nie była prosta.
-Nie
wiem. Jesteś taka mała i bezbronna. Delikatna jak mały kwiatuszek.
Chociaż momentami pokazywałaś pazurki.-przyznał Jake.-Po prostu
się boję, że cię jakoś skrzywdzę.
-Nie
martw się, jakoś bym sobie poradziła.-powiedziałam obejmując
mojego wielkoluda.
-Co
zjesz na śniadanie?-zapytał po chwili milczenia. W końcu
podnieśliśmy się z raju i zaczęliśmy się zbierać.
Nawet
nie wiem kiedy zleciał ten czas ale było już za dwadzieścia
dwunasta więc musieliśmy wyjeżdżać. Tak bardzo nie chciałam,
żeby ten moment nadszedł. Starałam się więc wykorzystać każdy
moment aby zapamiętać zapach, dotyk, wygląd i samego Jacob'a.
Cieszyłam się bardzo, że mieszkał na ostatnim piętrze, więc
mieliśmy sporo czasu na wspaniałe pocałunki w windzie. Doszliśmy
w końcu do czarnego BMW i odjechaliśmy. Dokładnie za pięć
dwunasta byliśmy pod moim domem. Jake odprowadzał mnie pod same
drzwi. Tak samo jak za pierwszym razem wspięłam się na pierwsze
schodki i odwróciłam do niego, tyle, że tym razem go pocałowałam.
Tak namiętnie jak nigdy. Starałam się zapamiętać każdy,
najmniejszy szczegół, aby nigdy go nie zapomnieć. Kiedy wreszcie
się od siebie oderwaliśmy Jake rozpiął swój płaszcz i wyjął z
zewnętrznej kieszonki małe pudełeczko.
-To
dla Ciebie, chciałem Ci dać to wczoraj po balu ale teraz jest
lepszy moment.-powiedział po czym wręczył mi małe, czerwone
pudełeczko. Spojrzałam na niego niepewnie i powoli je otworzyłam.
Nie wierzyłam własnym oczom. Ukazało mi się to małe serduszko,
które tak bardzo podobało mi się w sklepie.
-Jake,
naprawdę nie trzeba było.-Powiedziałam zaskoczona.-Jest naprawdę
piękny. Ja nic dla Ciebie nie mam na pożegnanie, a chciałabym..-na
chwilę się zacięłam ale obiecałam sobie, że nie będę
płakać.-Chciałabym abyś mnie zapamiętał.-Wzięłam głęboki
wdech, a potem spokojnie wypuściłam powietrze.
-Zapamiętam
Cię na zawsze, obiecuję.-Przyrzekł po czym objął mnie mocno
przytulając do siebie.
-Będę
je zawsze nosić. Zawsze.-szepnęłam.-Chcę, żebyś to ty mi je
założył.-poprosiłam, odwróciłam się tyłem podając mu
pudełeczko i rozpinając kurtkę. Jake delikatnie muskając moją
szyję odgarnął moje włosy na przód, ale ja podniosłam je rękami
do góry. Już po chwili na mojej szyi wisiało to śliczne
serduszko.
-Do
zobaczenia kiedyś Jake.-powiedziałam smutno, pocałowałam
delikatnie i weszłam do domu.
Kilka godzin później..
Smutek,
jedynie on istniał w moim sercu. Tęsknota-ona była w moich oczach.
Tęsknota za tym co kocham najbardziej. Ten cały pośpiech,
pakowanie się i to wszystko wykańczało mnie. Ale najbardziej
przytłaczał mnie brak Jacob'a i brak wizji zobaczenia go w
najbliższym czasie. Będąc już na lotnisku i czekając na samolot
z rodzicami myślałam, że mam zwidy kiedy metr ode mnie stanął
właśnie on.
-Przepraszam,
ma pan jakiś problem?-zapytała moja mama, kiedy ja stałam
wpatrując się w ziemię. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że
mężczyzna stojący przede mną jest prawdziwy. Podniosłam powoli
głowę chcąc mu się przyjrzeć ale znowu myślałam, że mam
zwidy. Dopiero kiedy się do mnie odezwał wiedziałam na pewno, że
to on.
-Jessica?-zapytał
niepewnie.
-Jacob!-rzuciłam
się na niego po kilku sekundach analizowania. Objął mnie tymi
swoimi wielkimi ramionami.-Jak dobrze, że jeszcze
przyjechałeś.-powiedziałam. Nie zwracałam uwagi na to, że
rodzice stoją zaraz koło mnie, oczywiście liczył się Jake.
-Musiałem
zobaczyć cię ten ostatni raz.-szepnął w moje włosy.
-Pasażerowie
lotu z New Jersey do Madrytu proszeni są do odprawy.-powiedziała
przez głośnik jakaś kobieta. To był właśnie nasz lot. Jeszcze
ostatni raz chciałam posmakować jego ust, by móc zapamiętać go
na zawsze.
-Jessica,
musimy iść.-spojrzałam przelotnie na mamę ale znów wróciłam
wzrokiem na Jacob'a. Wspięłam się trzymając jego ramion i
przymykając oczy, pocałowałam delikatnie i ze łzami w oczach
chwyciłam bagaż podręczny.
-Dziękuję
za wszystko Jake.-powiedziałam jeszcze i poszłam za rodzicami.
Rozpacz.
Już nie tylko smutek, tęsknota. Czysta rozpacz i przygnębienie
były w moim sercu spoglądając z lotu ptaka na ukochane miasto,
wspomnienia, które w nim pozostawiam i Jacoba. Całe życie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie dość, że krótki to i jeszcze smutny... No ale co zrobić? Tak musiało być :D
KOmentujcie D:
O !!
OdpowiedzUsuńŁzy w oczach szybko potrzebuje chusteczki ale może być też kolejny rozdiał :)
S.
Ohh!!!
OdpowiedzUsuńAż płakać się chce!!! Ale rozdział fajny, tylko smutny, ale taki musiał być. Czekam na NN. Dodaj szybko!!!
Kiedy będzie NN? Proszę, szybko.
Usuń