niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 13: A on wciąż miesza mi w głowie, wciąż nie wiem czego on chce ani czego chcę ja.

  No i jestem z kolejnym rozdziałem :D


 ...Biegłam...
Nim jednak przebiegłam kilkanaście metrów i musiałam się zatrzymać bo przede mną pojawił się wielki, biały wilkołak. Czego on znowu ode mnie chciał? Przecież idę już stąd, więcej mnie nie zobaczy. Chyba, że jednak zdecydował się mnie zabić.
-Zejdź mi z..-nie zdążyłam dokończyć zdania bo przemienił się z powrotem i przerwał mi.
-Nie pozwolę Ci zginąć.-powiedział łapiąc mnie swoimi rękoma i przyciągając do siebie.
-Nienawidzisz mnie.-przypomniałam szeptem.
-Przecież oboje wiemy, że to nie prawda.-powiedział. Dopiero po tych słowa sama też się do niego przytuliłam.-Tak bardzo za tobą tęskniłem.-powiedział.-Zostań u mnie. Jabari na pewno nie wpadnie na to, że ukrywasz się na terytorium wilkołaka.-Powiedział no i miał rację.
-Ale Jacob, przecież wiesz, że nie mogę. Musiałbyś oficjalnie wstąpić przed Sabat i oznajmić, że zostałam twoją podwładną a nie mogę wracać do..-no i jak zwykle nie dał mi dokończyć.
-A kto powiedział, że zawsze wszystko trzeba robić legalnie?
-No tak ale teraz Jabari...-westchnęłam. Nawet nie wiedziałam co chciałam powiedzieć.
-Przyrzekłem kiedyś, że będę cie chronić, więc wywiążę się z tego.-powiedział mocniej mnie przytulając. Stojąc tak przy nim znów czułam się jak mała dziewczynka. Tak jak zawsze przy nim. Odsunął mnie troszkę od siebie, uśmiechnął łobuzersko i wziął za ręce.-Powiedz mi, dlaczego nadal nosisz to serduszko?-zapytał.
-Bo nigdy o tobie nie zapomniałam.-Wyznałam.-Zawsze byłeś w moim sercu.-dodałam.
-Mimo, że stałaś się wampirem, to nadal jesteś tą samą Jessicą, prawda?-zapytał.
-Tak, zawsze nią byłam.-Powiedziałam patrząc w jego oczy. Położył swoją dłoń delikatnie na moim policzku, pochylił się powoli i znów od ponad wieku poczułam na swoich ustach jego usta. Westchnęłam z przejęcia. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi go brakowało.
-Czy teraz ze mną zostaniesz?-zapytał oddalając się ode mnie troszkę.
-Myślałeś, że dam ci teraz spokój?-zapytałam łobuzersko i nie czekając na reakcję sama znowu zaczęłam go całować. Nie trwało to jednak długo bo Jake złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego apartamentu. Byłam na pewno dorosła a czułam się znowu jak wtedy, jak ta mała nastoletnia dziewczynka.
W jego domu prawie nic się nie zmieniło. Zastanawiało mnie tylko jedno. Jakim cudem nie miał problemów z tym, że się nie starzeje i cały czas mieszka w jednym miejscu... przecież ludzie muszą coś podejrzewać. Zdjęłam buty i weszłam dalej do salonu. Marzyłam o tym, żeby wziąć ciepły prysznic i położyć się na wygodnym łóżku.
-Mogę wziąć prysznic?-popatrzyłam na niego.
-No pewnie. Nie pytaj, teraz ze mną mieszkasz.-powiedział niepewnie się uśmiechając. Nie pytając o nic więcej wzięłam sobie jego koszulkę na zmianę i poszłam do łazienki. W końcu, po męczącym locie, dniu spędzonym w ciemnym pokoju, długim biegu, walce i wszystkim co się ostatnio wydarzyło miałam chwilę wytchnienia. Ciepłe krople wody wpływały mi po twarzy, w powietrzu unosiła się przyjemna woń żelu do ciała a ja znowu byłam przy Jacob'ie. Mimo, że groziło mi niebezpieczeństwo to znów, od lat byłam szczęśliwa. Zakręciłam kran, założyłam bieliznę i koszulę Jacob'a i wyszłam z łazienki. Jacob siedział na kanapie przeglądając jakieś dokumenty i nawet nie zauważył jak wyszłam. Już za jakieś pół godziny powinno wzejść słońce więc podeszłam do okien i zasłoniłam zasłony, potem usiadłam wygodnie na kanapie i przytulając się do Jacob'a zapytałam.
-Przez cały czas mieszkałeś tutaj?
-Nie.-powiedział zimno. Zdziwiło mnie to trochę ale cóż...
-A gdzie byłeś? Nadal jesteś właścicielem tego hotelu? To nie jest trochę podejrzane?-mówiłam dalej.
-Tu i tam. Nie jestem głupi, nikt się niczego nie domyśla.-wręcz warknął na mnie. O co mu chodziło?
-Jake! O co ci chodzi?-podniosłam trochę głos. Nie rozumiałam go.
-Nie wiem Jessica! Już sam nic nie wiem! Nie wiem czy to dobrze, że tu jesteś! Przecież jesteś wampirem!-podniósł się gwałtownie i zaczął wymachiwać rękoma.
-A ty to jesteś taki niewinny?! Nigdy nikogo nie zabiłam! Nadal jestem tą samą Jessicą! Myślałam, że już zrozumiałeś! Niepotrzebnie się dowiadywałeś, że to ja! Skoro nie jesteś pewien, czy to dobrze, że tu jestem to co do mnie czujesz? Co Ci kazało zaproponować mi schronienie?! Jakaś głupia przysięga!? Gówno mnie ona obchodzi skoro już mnie nie kochasz! A to, że moje serce już nie bije to nie znaczy, że go nie mam!-już płakałam. Znowu dzisiaj byłam na skraju załamania nerwowego.-Po co dawałeś mi to serduszko skoro najwyraźniej lepiej byłoby, gdybyśmy jednak o sobie zapomnieli!?-wrzasnęłam i zrywając ze swojej szyi złoto serduszko rzuciłam mu pod nogi. Po co mnie zapraszał do siebie skoro nie był pewien? Po co przypomniał mi o smaku swoich ust? Po co powiedziałam mu, że nadal jest w moim sercu? Po co? Jedynie dla jakiegoś głupiego wilczego honoru? Dla głupiej przysięgi sprzed lat? Ze łzami w oczach pobiegłam do przedpokoju i w pośpiechu zaczęłam ubierać buty. Nie oglądając się za siebie wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami i po kilku sekundach byłam na dole. Wybiegłam z budynku i biegłam do lasu tak szybko jak tylko mogłam, żeby nikt mnie nie zauważył. Po ulicach jeździły już samochody, pieszych też było już trochę na ulicy. A ja czym prędzej biegłam do lasu. Jak najszybciej. W kilkanaście minut na pewno nie dobiegnę do Waszyngtonu, nie miałam gdzie się ukryć. Szłam właściwie na pewną śmierć. Biegłam tak szybko jak mogłam ale nie zdążyłam dobiec jakoś daleko kiedy dosięgnęły mnie pierwsze promienie słońca. Zawirowało mi w głowie ale dalej biegłam przed siebie. Z sekundy na sekundę słabłam coraz bardziej. Przedzierałam się przez gęstniejący las, który teraz właściwie stawał się moim grobowcem. W końcu nie miałam siły zrobić kolejnego kroku. Spojrzałam na to piękne, choć dla mnie zabójcze słońce i czułam jak odlatuję. Nie miałam już kontaktu z tym światem, leciałam przed siebie na twarz, spotykając się z zimnym śniegiem. Wyciągnęłam przed siebie jedną rękę, jakby z prośbą o pomoc choć wiedziałam, że ona już nie nadejdzie. Miałam przed sobą jeszcze jakieś pół godziny życia w uśpieniu. W kompletnym osłabieniu, niezdolna do niczego. Po kilku minutach już w ogóle nie czułam kontaktu ze światem. Czułam się tak, jakbym była zawieszona gdzieś w przestrzeni całkiem sama. W jakiejś czarnej otchłani. Czułam jedynie pustkę...


Heeej! Wiem, wiem, jestem okropna 
kończąc
 rozdział 
w
 takim 
 momencie.
 To jest tak 
straszne, że 
aż wam tego
 nie 
zrobię
 i 
proszę bardzo... 
dalszy ciąg tego rozdziału :P




huehuehue




 
Po tych ostatnich myślach nie było już nic. Nie wiedziałam ile czasu tak leżałam, ile czasu trwałam w tej pustce, nie wiedziałam zupełnie nic. Powoli i mozolnie mój umysł wracał do stanu lekko zamroczonego. Nic nie słyszałam, nic nie czułam ale normalnie myślałam. Niby nic nie czułam ale jednak odczuwałam jakiś kontakt ze światem, taki maleńki. Chwilę jeszcze tak leżałam kiedy zaczęłam czuć delikatnie mrowienie w palcach u stóp. Było całkiem przyjemne i zaczęło rozchodzić się po reszcie ciała. Kiedy przeszyło całą mnie czułam, że leżę na czymś miękkim i przyjemnym w dotyku. Jednak nie tylko pod sobą coś czułam. Czułam również coś ciężkiego na sobie. Kiedy moje nerwy czuciowe już całkiem doszły do siebie po swoich bokach poczułam czyjeś ciepłe, duże ręce. Na policzku czułam trochę mokrej skóry ale najbardziej przykuło moją uwagę mocno bijące serce. Wsłuchiwałam się w jego rytm ale również i czułam jego bicie w miejscu, gdzie powinno bić moje serce. Potem doszły do siebie inne moje zmysły. Pierwszy był węch. Czułam wspaniały zapach lasu, on pierwszy do mnie dotarł ale i nie tylko on. Czułam też szampon do włosów, i jakieś męskie perfumy, bardzo delikatne. Ostatni wrócił mi słuch. Panowała lekko przybijająca cisza ale po jakimś czasie usłyszałam czyjś szept.
-Nigdy sobie nie wybaczę.-mówił.-Nie chciałem przecież żebyś odchodziła.-Mężczyzna podniósł głowę, jedną rękę oderwał od mojego boku i pogładził mnie po twarzy.-Przecież nadal Cię kocham.-szeptał. Na moją twarz spadały jego łzy. Tak bardzo chciałam się jakoś poruszyć, coś powiedzieć, dać znać, że żyję. Chociaż z drugiej strony chciałam jeszcze tak leżeć, w takiej nicości. Nie robić nic, o nic się nie martwić. Po prostu tylko być. Nie spodziewałam się tego ale po chwili na swoich ustach poczułam te jego usta. Te, których nie można pomylić z żadnymi innymi. Gdybym nie była pewna, że to usta Jacob'a to może sama też zaczęłabym tego kogoś całować. Ale teraz nie wiedziałam sama co mam robić. Nim zdążyłam zareagować odsunął się ode mnie a ja już tęskniłam. Ale przez to, że tęskniłam, wiedziałam, że powinnam była oddać pocałunek. Nie myśląc za wiele poderwałam się szybko łapiąc go za szyję i całując tak jakby to miała by być ostatnia rzecz jaką mam zrobić przed śmiercią. Pierwsze sekundy były wspaniałe, to ciepło rozlewające się po moim ciele, te dłonie Jacoba na moich plecach. Ale kolejne sekundy były istnym koszmarem. W głowie mi huczało i kręciło się. Do tego czułam tą kuszącą krew Jacob'a. A patrząc na jego aortę szyjną moje pragnienie było nie do zniesienia. Opadłam szybko na poduszki nadal nie otwierając oczu i wiłam się z bólu. Nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam siły na polowanie a Jacob'a nie chciałam skrzywdzić.
-Jessica, Jessica? Co Ci jest?-pytał spanikowany.
Nie dałam rady mu odpowiedzieć. Nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć.-Jesteś taka blada... jesteś.... spragniona. Prawda?-Chciałam chociaż pokiwać głową ale cała drżałam i też nie miałam jak.-Jessica, ufam Ci, wiesz? Napij się mojej krwi.-zaproponował. Nie chciałam tego robić. Bałam się, że napiję się za dużo, że nie dam rady się powstrzymać, mimo że zawsze starałam się utrzymać przy życiu zwierzęta, na których się pożywiałam. Krew wilkołaka była najlepszą krwią dla wampirów.
-Nie. Napiję. Się. Twojej. Krwi.-wysyczałam przez zęby. Włożyłam w to tyle energii, że nie miałam siły już na nic. Przestałam drżeć, moje ciało stało się bezwładne. Mimo że pragnienie wyżerało mnie od środka i chciałam aż krzyczeć z bólu to moje ciało było całkowicie bezsilne. Miałam oczy zamknięte ale byłam pewna, że Jake się do mnie przybliżył bo znacznie mocniej odczuwałam tą kuszącą woń jego krwi. Tej cieplutkiej, słodkiej... Biłam się myślami. Ten potwór we mnie domagał się krwi jak nigdy dotąd ale z kolei rozum mówił mi, że nie powinnam ugryźć Jacob'a. Lekko musnął moje usta swoimi, i mogłabym przysiąc, że się uśmiechnął.
-Jessica, proszę. Ufam Ci.-położył mi dłoń na policzku.-Nie martw się. Odpłacisz mi również w naturze, tylko trochę inaczej... też muszę zaspokajać niektóre swoje pragnienia.-powiedział. Wiedziałam, że robi to specjalnie, wiedziałam, że specjalnie mnie kusi w ten a nie inny sposób, jednak i tak ten scenariusz był bardzo kuszący ale ja nadal nie byłam pewna, czy to dobry pomysł.-Jeżeli tego nie zrobisz to umrzesz. Ja sobie tego nigdy nie wybaczę! Jessica! Nie bądź głupia! Pij sama albo na siłę ci jakoś tą krew przez słomkę wcisnę!-krzyknął już trochę zły. W głowie miałam coraz większy mętlik. Nie mam siły nawet ruszyć ręką, leżąc bezczynnie wystawiam się na pewną śmierć. Ale boję się go ugryźć.-Do cholery jasnej! Jessica! Słuchaj mnie! Zrób to! Nawet wyssij ze mnie całą krew tylko nie popełniaj samobójstwa!-potrząsnął mną lekko jakby chcąc lepiej do mnie dotrzeć.-Proszę...-szepnął jeszcze, opadając już z sił i przytulił się do mnie, przygarniając do swojego torsu moją głowę. Uderzyła mnie fala ciepła i słodkiego zapachu wilkołaczej krwi. To był błąd Jacob'a, bo wolałam chyba umrzeć niż go ugryźć ale nie miałam już siły walczyć ani ze sobą ani z nim. Dotknęłam palcami jego aorty szyjnej, wyczuwałam szybko pulsującą, świeżą krew. Teraz już nie było odwrotu ale skoro miałam to zrobić to chciałam by było jak najdelikatniej. Kiedy byłam młodym wampirem i potrzebowałam dużo krwi i żywiłam się wyłącznie na ludziach Marisa nauczyła mnie jak wchodzić w umysły osób, którymi się obecnie żywię i symulować w nich coś przyjemnego. Znieczulać ból a do tego trochę ograniczać świadomość żeby nie odkryli tajemnicy o wampirach. Po kwadransie dochodzili od siebie. Było to możliwe tylko podczas picia krwi „dawcy”. Ani sekundy wcześniej ani później już nie mogłam być w czyimś umyśle. Dlatego pierwsza sekunda zawsze była bolesna a w szczególności dla wilkołaków, bo ich skóra jest znacznie grubsza i odporniejsza od ludzkiej dlatego jeśli coś ją rozcina to musi to być dla niego wielki ból. Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak wejść w czyjś umysł. Od kiedy stałam się silnym wampirem i zaczęła wystarczać mi krew zwierząt przestałam żerować na ludziach nie chcąc im zadawać bólu.
Przystawiłam usta do szyi Jacob'a, pocałowałam delikatnie w miejscu gdzie miałam zamiar przekuć jego skórę ale zanim to zrobiłam odepchnęłam go troszkę od siebie, tak abym i ja mogła siedzieć. Otworzyłam szeroko oczy, spojrzałam na jego wystraszoną twarz i nachyliłam się do wcześniej wybranego miejsca. Nie myśląc już za wiele przekułam jego skórę. Jacob'a przeszył wręcz wstrząs bólu. To było tak jakby świat się na chwilę zatrzymał. Gdy tylko pierwsze krople krwi spłynęły do mojego gardła skupiłam się tylko na tym aby wniknąć w jego umysł i ukoić jego ból. Jedyna wizualizacja jaka przyszła mi do głowy to nasze chwile spędzone razem gdy byłam jeszcze człowiekiem. Przesyłałam mu obrazy, które zapamiętałam. Pierwsze spotkanie, wspólny spacer, jego wizyta u mnie, pierwszy pocałunek, jego dotyk... Wszystko co pamiętałam wędrowało do jego umysły a sama smakowałam się w jego krwi. Myślałam, że panowanie nad tym wszystkim będzie znacznie trudniejsze ale okazało się, że jeśli chodzi o Jacob'a to potrafię być tak delikatna i ostrożna jak przy nikim innym. Powoli piłam jego krew, małymi łykami, żeby nie napić się za dużo. Objęłam ręką jego ramię i powoli się odsunęłam. Bardzo się cieszyłam, że w naszych kłach była substancja powodująca szybkie gojenie się ran po naszych ugryzieniach. Nie byłoby dobrze, gdyby Jacob'owi została rana po moim posiłku. Jake był jeszcze w transie i zamroczeniu więc mogłam się spokojnie przyjrzeć jego rysom twarzy, jego budowie. Uwielbiałam patrzeć w jego oczy. Mimo że teraz ślepo patrzyły przed siebie to nadal były piękne. Mój wzrok osunął się niżej, na klatkę, po drodze mijając już prawie zagojoną ranę. Dotknęłam jego torsu. Nawet przez koszulę doskonale było czuć to wspaniałe, porażające ciepło, idealne mięśnie. Pewnie od kiedy wyjechałam przez jego łóżko przewinęło się wiele kobiet. Ale nie winię go za to. Miał do tego prawo, a ja nie wiem, jak można mu się oprzeć. Sama zresztą też nie byłam przez ten czas niewiniątkiem. Przespałam się przecież z Macariem ale w końcu na szczęście nic z tego nie wyszło. Było też kilku mężczyzn ale żaden z nich nie był taki jak Jake. Tego nawet nie da się opisać, to jest po prostu coś magicznego.
Siedzieliśmy oboje po turecku. Kiedy wyrwałam się z jego objęć, do których z chęcią bym teraz wróciła, położyłam jego dłonie na jego kolanach. Czekając aż się w końcu ocknie, pochyliłam głowę podpierając się na rękach tak, że moje włosy całkowicie mnie zasłoniły. Patrząc na jego palce nie mogłam się oprzeć, wyciągnęłam rękę i gładziłam go po dłoni. Siedziałam tak może chwilkę i nawet nie wiedziałam, że się obudził. Nie wiem jak długo na mnie patrzył ale w pewnym momencie poczułam na swojej brodzie jego palce drugiej dłoni, podnoszące moją twarz do góry, gdzie moje usta spotkały się z jego. Pocałował mnie tylko przelotnie po czym szepnął do ucha.
-Widzisz? Nie było tak źle.-Przerwał i po chwili dodał.-A teraz czas na zapłatę.-Po tych słowach popchnął mnie mocno do tyłu na poduszki. Tylko czekałam aż to powie. Chciałam mu zapłacić tak, jak on chciał. Pochylił się nade mną opierając na rękach. Objęłam go nogami i przyciągnęłam jego twarz do siebie. Sama nie wiedziałam co mam robić. Chciałam wszystkiego naraz. Odsunął się jednak po chwili i wręcz z szarpnął ze mnie swoją koszulę. Nie miał za wiele do zdejmowania ze mnie a ja wręcz przeciwnie więc też zabrałam się do roboty. Koszulę z niego zdjęłam bez trudu ale ze spodenkami miałabym problem. Na szczęście sam je zdjął.
Od początku czułam, że tym razem nie będzie już delikatnie i spokojnie, ale ja nawet nie chciałam, żeby tak było. Wiem, że za pierwszym razem Jake się ograniczał jak mógł, żeby mi nic nie zrobić bo to nie tylko był NASZ pierwszy raz ale i MÓJ pierwszy raz. Byłam mała, niedoświadczona i wystraszona. Teraz byłam odważna i częściowo to ja narzucałam reguły zabawy co chyba Jacob'owi się podobało.
Leżałam z zamkniętymi oczami, w pół przykryta pościelą wtulając się w ramię Jacob'a. Jego ciepłe palce błądziły po mojej talii, spokojne bicie serca koiło moje najgorsze myśli. Tak się cieszyłam, że mnie uratował, że się nie poddał chociaż ja tak.
-Dziękuję.-szepnęłam i cmoknęłam go w policzek nieśmiale na niego spoglądając.
-Też mi się podobało.-powiedział.
-Nie mówię tylko o tym. Dziękuję, że kolejny raz uratowałeś mi życie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-wytłumaczyłam i wspięłam się na niego.-Taki dług będę chyba spłacać do końca świata.-zamruczałam subtelnie muskając jego usta.
-To mi się akurat bardzo podoba ale wiesz... ja jednak muszę iść spać. Chociaż wcale nie mówię, że musisz ze mnie schodzić.-uśmiechnął się zabójczo do mnie, jedną ręką objął mnie, drugą położył sobie pod głowę i zasnął.



3 komentarze:

  1. Po prostu bajka, ktoś tu chyba ma bardzo dobry humor. Och, te twoje żarty... Notka??? Ekstra, mi się bardzo podobała.Czekam na NN!!! Miej wenę i pisz, później dodawaj, a ja będę happy. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. MEga Życzę weny pisz szybko nie moge sie doczekac :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny! <3 slodko. Zycze weny. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń