No i jestem z kolejnym rozdziałem :D
...Biegłam...
Nim
jednak przebiegłam kilkanaście metrów i musiałam się zatrzymać
bo przede mną pojawił się wielki, biały wilkołak. Czego on znowu
ode mnie chciał? Przecież idę już stąd, więcej mnie nie
zobaczy. Chyba, że jednak zdecydował się mnie zabić.
-Zejdź
mi z..-nie zdążyłam dokończyć zdania bo przemienił się z
powrotem i przerwał mi.
-Nie
pozwolę Ci zginąć.-powiedział łapiąc mnie swoimi rękoma i
przyciągając do siebie.
-Nienawidzisz
mnie.-przypomniałam szeptem.
-Przecież
oboje wiemy, że to nie prawda.-powiedział. Dopiero po tych słowa
sama też się do niego przytuliłam.-Tak bardzo za tobą
tęskniłem.-powiedział.-Zostań u mnie. Jabari na pewno nie wpadnie
na to, że ukrywasz się na terytorium wilkołaka.-Powiedział no i
miał rację.
-Ale
Jacob, przecież wiesz, że nie mogę. Musiałbyś oficjalnie wstąpić
przed Sabat i oznajmić, że zostałam twoją podwładną a nie mogę
wracać do..-no i jak zwykle nie dał mi dokończyć.
-A
kto powiedział, że zawsze wszystko trzeba robić legalnie?
-No
tak ale teraz Jabari...-westchnęłam. Nawet nie wiedziałam co
chciałam powiedzieć.
-Przyrzekłem
kiedyś, że będę cie chronić, więc wywiążę się z
tego.-powiedział mocniej mnie przytulając. Stojąc tak przy nim
znów czułam się jak mała dziewczynka. Tak jak zawsze przy nim.
Odsunął mnie troszkę od siebie, uśmiechnął łobuzersko i wziął
za ręce.-Powiedz mi, dlaczego nadal nosisz to serduszko?-zapytał.
-Bo
nigdy o tobie nie zapomniałam.-Wyznałam.-Zawsze byłeś w moim
sercu.-dodałam.
-Mimo,
że stałaś się wampirem, to nadal jesteś tą samą Jessicą,
prawda?-zapytał.
-Tak,
zawsze nią byłam.-Powiedziałam patrząc w jego oczy. Położył
swoją dłoń delikatnie na moim policzku, pochylił się powoli i
znów od ponad wieku poczułam na swoich ustach jego usta.
Westchnęłam z przejęcia. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak
bardzo mi go brakowało.
-Czy
teraz ze mną zostaniesz?-zapytał oddalając się ode mnie troszkę.
-Myślałeś,
że dam ci teraz spokój?-zapytałam łobuzersko i nie czekając na
reakcję sama znowu zaczęłam go całować. Nie trwało to jednak
długo bo Jake złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę
swojego apartamentu. Byłam na pewno dorosła a czułam się znowu
jak wtedy, jak ta mała nastoletnia dziewczynka.
W
jego domu prawie nic się nie zmieniło. Zastanawiało mnie tylko
jedno. Jakim cudem nie miał problemów z tym, że się nie starzeje
i cały czas mieszka w jednym miejscu... przecież ludzie muszą coś
podejrzewać. Zdjęłam buty i weszłam dalej do salonu. Marzyłam o
tym, żeby wziąć ciepły prysznic i położyć się na wygodnym
łóżku.
-Mogę
wziąć prysznic?-popatrzyłam na niego.
-No
pewnie. Nie pytaj, teraz ze mną mieszkasz.-powiedział niepewnie się
uśmiechając. Nie pytając o nic więcej wzięłam sobie jego
koszulkę na zmianę i poszłam do łazienki. W końcu, po męczącym
locie, dniu spędzonym w ciemnym pokoju, długim biegu, walce i
wszystkim co się ostatnio wydarzyło miałam chwilę wytchnienia.
Ciepłe krople wody wpływały mi po twarzy, w powietrzu unosiła się
przyjemna woń żelu do ciała a ja znowu byłam przy Jacob'ie. Mimo,
że groziło mi niebezpieczeństwo to znów, od lat byłam
szczęśliwa. Zakręciłam kran, założyłam bieliznę i koszulę
Jacob'a i wyszłam z łazienki. Jacob siedział na kanapie
przeglądając jakieś dokumenty i nawet nie zauważył jak wyszłam.
Już za jakieś pół godziny powinno wzejść słońce więc
podeszłam do okien i zasłoniłam zasłony, potem usiadłam wygodnie
na kanapie i przytulając się do Jacob'a zapytałam.
-Przez
cały czas mieszkałeś tutaj?
-Nie.-powiedział
zimno. Zdziwiło mnie to trochę ale cóż...
-A
gdzie byłeś? Nadal jesteś właścicielem tego hotelu? To nie jest
trochę podejrzane?-mówiłam dalej.
-Tu
i tam. Nie jestem głupi, nikt się niczego nie domyśla.-wręcz
warknął na mnie. O co mu chodziło?
-Jake!
O co ci chodzi?-podniosłam trochę głos. Nie rozumiałam go.
-Nie
wiem Jessica! Już sam nic nie wiem! Nie wiem czy to dobrze, że tu
jesteś! Przecież jesteś wampirem!-podniósł się gwałtownie i
zaczął wymachiwać rękoma.
-A
ty to jesteś taki niewinny?! Nigdy nikogo nie zabiłam! Nadal jestem
tą samą Jessicą! Myślałam, że już zrozumiałeś! Niepotrzebnie
się dowiadywałeś, że to ja! Skoro nie jesteś pewien, czy to
dobrze, że tu jestem to co do mnie czujesz? Co Ci kazało
zaproponować mi schronienie?! Jakaś głupia przysięga!? Gówno
mnie ona obchodzi skoro już mnie nie kochasz! A to, że moje serce
już nie bije to nie znaczy, że go nie mam!-już płakałam. Znowu
dzisiaj byłam na skraju załamania nerwowego.-Po co dawałeś mi to
serduszko skoro najwyraźniej lepiej byłoby, gdybyśmy jednak o
sobie zapomnieli!?-wrzasnęłam i zrywając ze swojej szyi złoto
serduszko rzuciłam mu pod nogi. Po co mnie zapraszał do siebie
skoro nie był pewien? Po co przypomniał mi o smaku swoich ust? Po
co powiedziałam mu, że nadal jest w moim sercu? Po co? Jedynie dla
jakiegoś głupiego wilczego honoru? Dla głupiej przysięgi sprzed
lat? Ze łzami w oczach pobiegłam do przedpokoju i w pośpiechu
zaczęłam ubierać buty. Nie oglądając się za siebie wyszłam z
mieszkania trzaskając drzwiami i po kilku sekundach byłam na dole.
Wybiegłam z budynku i biegłam do lasu tak szybko jak tylko mogłam,
żeby nikt mnie nie zauważył. Po ulicach jeździły już samochody,
pieszych też było już trochę na ulicy. A ja czym prędzej biegłam
do lasu. Jak najszybciej. W kilkanaście minut na pewno nie dobiegnę
do Waszyngtonu, nie miałam gdzie się ukryć. Szłam właściwie na
pewną śmierć. Biegłam tak szybko jak mogłam ale nie zdążyłam
dobiec jakoś daleko kiedy dosięgnęły mnie pierwsze promienie
słońca. Zawirowało mi w głowie ale dalej biegłam przed siebie. Z
sekundy na sekundę słabłam coraz bardziej. Przedzierałam się
przez gęstniejący las, który teraz właściwie stawał się moim
grobowcem. W końcu nie miałam siły zrobić kolejnego kroku.
Spojrzałam na to piękne, choć dla mnie zabójcze słońce i czułam
jak odlatuję. Nie miałam już kontaktu z tym światem, leciałam
przed siebie na twarz, spotykając się z zimnym śniegiem.
Wyciągnęłam przed siebie jedną rękę, jakby z prośbą o pomoc
choć wiedziałam, że ona już nie nadejdzie. Miałam przed sobą
jeszcze jakieś pół godziny życia w uśpieniu. W kompletnym
osłabieniu, niezdolna do niczego. Po kilku minutach już w ogóle
nie czułam kontaktu ze światem. Czułam się tak, jakbym była
zawieszona gdzieś w przestrzeni całkiem sama. W jakiejś czarnej
otchłani. Czułam jedynie pustkę...
Heeej! Wiem, wiem, jestem okropna
kończąc
rozdział
w
takim
momencie.
To jest tak
straszne, że
aż wam tego
nie
zrobię
i
proszę bardzo...
dalszy ciąg tego rozdziału :P
kończąc
rozdział
w
takim
momencie.
To jest tak
straszne, że
aż wam tego
nie
zrobię
i
proszę bardzo...
dalszy ciąg tego rozdziału :P
huehuehue
Po
tych ostatnich myślach nie było już nic. Nie wiedziałam ile czasu
tak leżałam, ile czasu trwałam w tej pustce, nie wiedziałam
zupełnie nic. Powoli i mozolnie mój umysł wracał do stanu lekko
zamroczonego. Nic nie słyszałam, nic nie czułam ale normalnie
myślałam. Niby nic nie czułam ale jednak odczuwałam jakiś
kontakt ze światem, taki maleńki. Chwilę jeszcze tak leżałam
kiedy zaczęłam czuć delikatnie mrowienie w palcach u stóp. Było
całkiem przyjemne i zaczęło rozchodzić się po reszcie ciała.
Kiedy przeszyło całą mnie czułam, że leżę na czymś miękkim i
przyjemnym w dotyku. Jednak nie tylko pod sobą coś czułam. Czułam
również coś ciężkiego na sobie. Kiedy moje nerwy czuciowe już
całkiem doszły do siebie po swoich bokach poczułam czyjeś ciepłe,
duże ręce. Na policzku czułam trochę mokrej skóry ale
najbardziej przykuło moją uwagę mocno bijące serce. Wsłuchiwałam
się w jego rytm ale również i czułam jego bicie w miejscu, gdzie
powinno bić moje serce. Potem doszły do siebie inne moje zmysły.
Pierwszy był węch. Czułam wspaniały zapach lasu, on pierwszy do
mnie dotarł ale i nie tylko on. Czułam też szampon do włosów, i
jakieś męskie perfumy, bardzo delikatne. Ostatni wrócił mi słuch.
Panowała lekko przybijająca cisza ale po jakimś czasie usłyszałam
czyjś szept.
-Nigdy
sobie nie wybaczę.-mówił.-Nie chciałem przecież żebyś
odchodziła.-Mężczyzna podniósł głowę, jedną rękę oderwał
od mojego boku i pogładził mnie po twarzy.-Przecież nadal Cię
kocham.-szeptał. Na moją twarz spadały jego łzy. Tak bardzo
chciałam się jakoś poruszyć, coś powiedzieć, dać znać, że
żyję. Chociaż z drugiej strony chciałam jeszcze tak leżeć, w
takiej nicości. Nie robić nic, o nic się nie martwić. Po prostu
tylko być. Nie spodziewałam się tego ale po chwili na swoich
ustach poczułam te jego usta. Te, których nie można pomylić z
żadnymi innymi. Gdybym nie była pewna, że to usta Jacob'a to może
sama też zaczęłabym tego kogoś całować. Ale teraz nie
wiedziałam sama co mam robić. Nim zdążyłam zareagować odsunął
się ode mnie a ja już tęskniłam. Ale przez to, że tęskniłam,
wiedziałam, że powinnam była oddać pocałunek. Nie myśląc za
wiele poderwałam się szybko łapiąc go za szyję i całując tak
jakby to miała by być ostatnia rzecz jaką mam zrobić przed
śmiercią. Pierwsze sekundy były wspaniałe, to ciepło rozlewające
się po moim ciele, te dłonie Jacoba na moich plecach. Ale kolejne
sekundy były istnym koszmarem. W głowie mi huczało i kręciło
się. Do tego czułam tą kuszącą krew Jacob'a. A patrząc na jego
aortę szyjną moje pragnienie było nie do zniesienia. Opadłam
szybko na poduszki nadal nie otwierając oczu i wiłam się z bólu.
Nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam siły na polowanie a
Jacob'a nie chciałam skrzywdzić.
-Jessica,
Jessica? Co Ci jest?-pytał spanikowany.
Nie
dałam rady mu odpowiedzieć. Nawet nie wiedziałam co mam
powiedzieć.-Jesteś taka blada... jesteś.... spragniona.
Prawda?-Chciałam chociaż pokiwać głową ale cała drżałam i też
nie miałam jak.-Jessica, ufam Ci, wiesz? Napij się mojej
krwi.-zaproponował. Nie chciałam tego robić. Bałam się, że
napiję się za dużo, że nie dam rady się powstrzymać, mimo że
zawsze starałam się utrzymać przy życiu zwierzęta, na których
się pożywiałam. Krew wilkołaka była najlepszą krwią dla
wampirów.
-Nie.
Napiję. Się. Twojej. Krwi.-wysyczałam przez zęby. Włożyłam w
to tyle energii, że nie miałam siły już na nic. Przestałam
drżeć, moje ciało stało się bezwładne. Mimo że pragnienie
wyżerało mnie od środka i chciałam aż krzyczeć z bólu to moje
ciało było całkowicie bezsilne. Miałam oczy zamknięte ale byłam
pewna, że Jake się do mnie przybliżył bo znacznie mocniej
odczuwałam tą kuszącą woń jego krwi. Tej cieplutkiej,
słodkiej... Biłam się myślami. Ten potwór we mnie domagał się
krwi jak nigdy dotąd ale z kolei rozum mówił mi, że nie powinnam
ugryźć Jacob'a. Lekko musnął moje usta swoimi, i mogłabym
przysiąc, że się uśmiechnął.
-Jessica,
proszę. Ufam Ci.-położył mi dłoń na policzku.-Nie martw się.
Odpłacisz mi również w naturze, tylko trochę inaczej... też
muszę zaspokajać niektóre swoje pragnienia.-powiedział.
Wiedziałam, że robi to specjalnie, wiedziałam, że specjalnie mnie
kusi w ten a nie inny sposób, jednak i tak ten scenariusz był
bardzo kuszący ale ja nadal nie byłam pewna, czy to dobry
pomysł.-Jeżeli tego nie zrobisz to umrzesz. Ja sobie tego nigdy nie
wybaczę! Jessica! Nie bądź głupia! Pij sama albo na siłę ci
jakoś tą krew przez słomkę wcisnę!-krzyknął już trochę zły.
W głowie miałam coraz większy mętlik. Nie mam siły nawet ruszyć
ręką, leżąc bezczynnie wystawiam się na pewną śmierć. Ale
boję się go ugryźć.-Do cholery jasnej! Jessica! Słuchaj mnie!
Zrób to! Nawet wyssij ze mnie całą krew tylko nie popełniaj
samobójstwa!-potrząsnął mną lekko jakby chcąc lepiej do mnie
dotrzeć.-Proszę...-szepnął jeszcze, opadając już z sił i
przytulił się do mnie, przygarniając do swojego torsu moją głowę.
Uderzyła mnie fala ciepła i słodkiego zapachu wilkołaczej krwi.
To był błąd Jacob'a, bo wolałam chyba umrzeć niż go ugryźć
ale nie miałam już siły walczyć ani ze sobą ani z nim. Dotknęłam
palcami jego aorty szyjnej, wyczuwałam szybko pulsującą, świeżą
krew. Teraz już nie było odwrotu ale skoro miałam to zrobić to
chciałam by było jak najdelikatniej. Kiedy byłam młodym wampirem
i potrzebowałam dużo krwi i żywiłam się wyłącznie na ludziach
Marisa nauczyła mnie jak wchodzić w umysły osób, którymi się
obecnie żywię i symulować w nich coś przyjemnego. Znieczulać ból
a do tego trochę ograniczać świadomość żeby nie odkryli
tajemnicy o wampirach. Po kwadransie dochodzili od siebie. Było to
możliwe tylko podczas picia krwi „dawcy”. Ani sekundy wcześniej
ani później już nie mogłam być w czyimś umyśle. Dlatego
pierwsza sekunda zawsze była bolesna a w szczególności dla
wilkołaków, bo ich skóra jest znacznie grubsza i odporniejsza od
ludzkiej dlatego jeśli coś ją rozcina to musi to być dla niego
wielki ból. Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak wejść w czyjś
umysł. Od kiedy stałam się silnym wampirem i zaczęła wystarczać
mi krew zwierząt przestałam żerować na ludziach nie chcąc im
zadawać bólu.
Przystawiłam
usta do szyi Jacob'a, pocałowałam delikatnie w miejscu gdzie miałam
zamiar przekuć jego skórę ale zanim to zrobiłam odepchnęłam go
troszkę od siebie, tak abym i ja mogła siedzieć. Otworzyłam
szeroko oczy, spojrzałam na jego wystraszoną twarz i nachyliłam
się do wcześniej wybranego miejsca. Nie myśląc już za wiele
przekułam jego skórę. Jacob'a przeszył wręcz wstrząs bólu. To
było tak jakby świat się na chwilę zatrzymał. Gdy tylko pierwsze
krople krwi spłynęły do mojego gardła skupiłam się tylko na tym
aby wniknąć w jego umysł i ukoić jego ból. Jedyna wizualizacja
jaka przyszła mi do głowy to nasze chwile spędzone razem gdy byłam
jeszcze człowiekiem. Przesyłałam mu obrazy, które zapamiętałam.
Pierwsze spotkanie, wspólny spacer, jego wizyta u mnie, pierwszy
pocałunek, jego dotyk... Wszystko co pamiętałam wędrowało do
jego umysły a sama smakowałam się w jego krwi. Myślałam, że
panowanie nad tym wszystkim będzie znacznie trudniejsze ale okazało
się, że jeśli chodzi o Jacob'a to potrafię być tak delikatna i
ostrożna jak przy nikim innym. Powoli piłam jego krew, małymi
łykami, żeby nie napić się za dużo. Objęłam ręką jego ramię
i powoli się odsunęłam. Bardzo się cieszyłam, że w naszych
kłach była substancja powodująca szybkie gojenie się ran po
naszych ugryzieniach. Nie byłoby dobrze, gdyby Jacob'owi została
rana po moim posiłku. Jake był jeszcze w transie i zamroczeniu więc
mogłam się spokojnie przyjrzeć jego rysom twarzy, jego budowie.
Uwielbiałam patrzeć w jego oczy. Mimo że teraz ślepo patrzyły
przed siebie to nadal były piękne. Mój wzrok osunął się niżej,
na klatkę, po drodze mijając już prawie zagojoną ranę. Dotknęłam
jego torsu. Nawet przez koszulę doskonale było czuć to wspaniałe,
porażające ciepło, idealne mięśnie. Pewnie od kiedy wyjechałam
przez jego łóżko przewinęło się wiele kobiet. Ale nie winię go
za to. Miał do tego prawo, a ja nie wiem, jak można mu się oprzeć.
Sama zresztą też nie byłam przez ten czas niewiniątkiem.
Przespałam się przecież z Macariem ale w końcu na szczęście nic
z tego nie wyszło. Było też kilku mężczyzn ale żaden z nich nie
był taki jak Jake. Tego nawet nie da się opisać, to jest po prostu
coś magicznego.
Siedzieliśmy
oboje po turecku. Kiedy wyrwałam się z jego objęć, do których z
chęcią bym teraz wróciła, położyłam jego dłonie na jego
kolanach. Czekając aż się w końcu ocknie, pochyliłam głowę
podpierając się na rękach tak, że moje włosy całkowicie mnie
zasłoniły. Patrząc na jego palce nie mogłam się oprzeć,
wyciągnęłam rękę i gładziłam go po dłoni. Siedziałam tak
może chwilkę i nawet nie wiedziałam, że się obudził. Nie wiem
jak długo na mnie patrzył ale w pewnym momencie poczułam na swojej
brodzie jego palce drugiej dłoni, podnoszące moją twarz do góry,
gdzie moje usta spotkały się z jego. Pocałował mnie tylko
przelotnie po czym szepnął do ucha.
-Widzisz?
Nie było tak źle.-Przerwał i po chwili dodał.-A teraz czas na
zapłatę.-Po tych słowach popchnął mnie mocno do tyłu na
poduszki. Tylko czekałam aż to powie. Chciałam mu zapłacić tak,
jak on chciał. Pochylił się nade mną opierając na rękach.
Objęłam go nogami i przyciągnęłam jego twarz do siebie. Sama nie
wiedziałam co mam robić. Chciałam wszystkiego naraz. Odsunął się
jednak po chwili i wręcz z szarpnął ze mnie swoją koszulę. Nie
miał za wiele do zdejmowania ze mnie a ja wręcz przeciwnie więc
też zabrałam się do roboty. Koszulę z niego zdjęłam bez trudu
ale ze spodenkami miałabym problem. Na szczęście sam je zdjął.
Od
początku czułam, że tym razem nie będzie już delikatnie i
spokojnie, ale ja nawet nie chciałam, żeby tak było. Wiem, że za
pierwszym razem Jake się ograniczał jak mógł, żeby mi nic nie
zrobić bo to nie tylko był NASZ pierwszy raz ale i MÓJ pierwszy
raz. Byłam mała, niedoświadczona i wystraszona. Teraz byłam
odważna i częściowo to ja narzucałam reguły zabawy co chyba
Jacob'owi się podobało.
Leżałam
z zamkniętymi oczami, w pół przykryta pościelą wtulając się w
ramię Jacob'a. Jego ciepłe palce błądziły po mojej talii,
spokojne bicie serca koiło moje najgorsze myśli. Tak się
cieszyłam, że mnie uratował, że się nie poddał chociaż ja tak.
-Dziękuję.-szepnęłam
i cmoknęłam go w policzek nieśmiale na niego spoglądając.
-Też
mi się podobało.-powiedział.
-Nie
mówię tylko o tym. Dziękuję, że kolejny raz uratowałeś mi
życie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-wytłumaczyłam i
wspięłam się na niego.-Taki dług będę chyba spłacać do końca
świata.-zamruczałam subtelnie muskając jego usta.
-To
mi się akurat bardzo podoba ale wiesz... ja jednak muszę iść
spać. Chociaż wcale nie mówię, że musisz ze mnie
schodzić.-uśmiechnął się zabójczo do mnie, jedną ręką objął
mnie, drugą położył sobie pod głowę i zasnął.
Po prostu bajka, ktoś tu chyba ma bardzo dobry humor. Och, te twoje żarty... Notka??? Ekstra, mi się bardzo podobała.Czekam na NN!!! Miej wenę i pisz, później dodawaj, a ja będę happy. Czekam!
OdpowiedzUsuńMEga Życzę weny pisz szybko nie moge sie doczekac :)
OdpowiedzUsuńS.
Cudny! <3 slodko. Zycze weny. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuń