sobota, 23 lutego 2013

Rozdział pierwszy

  Jejciu, pierwszy rozdział :D
Polecam go pierwszej osobie, która go skomentuje :D
Mam nadzieję, że będzie się podobać i życzę miłego czytania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uwielbiałam te chłodne wrześniowe poranki, kiedy zbierając się w pośpiechu robiłam wszystko to czego nie musiałam i nic z rzeczy, które powinnam była zrobić. Tak samo było i dzisiaj. Szybko przelatując szczoteczką od tuszu po rzęsach przewróciłam już piankę do włosów mojej mamy i zrzuciłam szczotkę do włosów. Moje włosy nadal były w nieładzie ale szczerze mówiąc, takie lubiłam je najbardziej. Wyglądałam na seksowniejszą, a tego mi raczej brakowało. Lekko przypudrowałam nosek, żeby się nie błyszczał. Ogarnęłam szybko włosy ale i tak nie zrobiłam z nimi nic szczególnego, nadal były rozpuszczone niczym.. coś na wietrze. Założyłam wieczorem naszykowane ubranie, wiedziałam, że dzisiaj nie zdążę nic wybrać. Biała koszula z ćwiekami na kołnierzyku, czarna, krótka spódnica z wyższym stanem i żakietem do kompletu były idealne na rozpoczęcie ostatniej klasy w liceum. Nie wiem sama jak moją mamę udało się naciągnąć na tak krótką (według niej, według mnie była po prostu stosownie krótka) spódnicę ale bardzo się z tego cieszę.
-Jessica! Chodź na śniadanie bo się spóźnisz!-Krzyknął z dołu tato. Był taki kochany, że wstał specjalnie wcześniej, żeby zrobić mi śniadanie. Mama już dawno była w pracy a on, ma dzisiaj na później. Jest architektem w całkiem dużym biurze projektowym i właściwie pracuje w domu ale czasami musi jeździć na spotkania z klientami/
-Już schodzę! Minutka!-Odkrzyknęłam. Wychodząc z pokoju popsikałam się jeszcze perfumą i chwyciłam torebkę. Zbiegłam na dół do kuchni i usiadłam przy śniadaniu. I tak nie zjadłam całego, przez co tato narzekał, że jak zwykle za mało jem, co moim zdaniem nie było prawdą. Jadłam w sam raz. Ale wiem, że się o mnie troszczy. Założyłam buty na obcasach, sięgnęłam po beżowy płaszczyk jesienny i poszliśmy z tatą do samochodu. Namówiłam go, żeby mnie podwiózł.
Szybko byliśmy na miejscu. Dziękując za podwózkę wysiadłam z auta i podbiegłam do koleżanki. Razem poszłyśmy na salę. To były trzy dłużące się godziny nudy, ale w końcu się skończyło. Teraz mam całe popołudnie wolności z moją przyjaciółką Nathalie Szłyśmy właśnie aleją sklepów i rozmawiałyśmy o chłopakach, nasz ulubiony temat.
-Nathalie, nie udawaj. Widziałam jak patrzyłaś na Davida, mnie nie oszukasz. Wiem, że on ci się podoba tylko nie rozumiem dlaczego nie chcesz do niego zagadać.-Mówiłam do niej.
-Przecież nie mam u niego szans.-Narzekała.-Na pewno niedługo zgarnie go Katherine.-Ciągnęła. Prawda była taka, ze Natasha była chyba najładniejszą dziewczyną w szkole tylko może troszkę... zdominowaną przez dwie idiotki. A dokładniej przez Katherine i Alex. Obie były koszmarnie brzydkie ale chłopaki je lubili bo... szczerze mówiąc po prostu były łatwe. Jestem pewna, że przespały się już z kilkoma chłopakami z naszej szkoły. Zresztą to nie są moje moje domysły. One same się tym szczycą. Sama nie rozumiem jak można lubić kogoś tylko dlatego ale facetów nikt nie zrozumie. Oczywiście, nie wszyscy tacy są ale niestety ci najładniejsi tak. A co do tego, że już w tak młodym wieku nie są dziewicami to uważam, że to głupota. Niszczą sobie tylko życie. Może i przez to, że nie jestem taka jak one nie miałam z byt wielu chłopaków ale na to przyjdzie jeszcze czas. Szczerze mówiąc to miałam jednego chłopaka ale nie chcę o tym mówić.
-Nie przejmuj się Nati. Poczekamy, zobaczymy. Może to i nawet lepiej jeśli ona pierwsza go zgarnie. Jeśli jest naprawdę fajny to nie będzie chciał się z nią zadawać. A jeśli będzie się z nią szwendał to znaczy, że to kolejny idiota, a ty tylko traciłabyś na niego czas.-Pocieszałam ją. Byłyśmy przyjaciółkami od zawsze. Ona mieszka dwa domy dalej więc naprawdę bardzo dobrze się znamy.-Chodź, idziemy na ciastko?-zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź pociągnęłam ją w stronę naszej ulubionej kawiarni.
Już byłyśmy przy drzwiach, kiedy usłyszałam pisk opon. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam czarny samochód wpadający w poślizg i ledwo unikający zderzenia z jadącym z naprzeciwka. Wpadł na chodnik kilkanaście metrów od nas. Nikt z niego nie wysiadał, nie ruszał, nie gasił silnika. Nic się nie działo. Patrzyłam wprost na szybę od strony kierowcy ale nikogo nie widziałam, bo była przyciemniana, tak jak wszystkie pozostałe. Jednak nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że ktoś kto siedział za kierownicą patrzył się wprost na mnie. Nie, przecież to niedorzeczność. Ja jednak nadal nie mogłam oderwać oczu od szyby mając nadzieję, że zobaczę twarz kierowcy. Jednak on nadal nic nie robił.
-Jess...Jessica.-Usłyszałam głos Nathalie wybudzający mnie z tego dziwnego transu.-Idziemy czy nie?-zapytała gdy w końcu na nią spojrzałam.
-Tak, tak, przepraszam.-Odpowiedziałam po czym podeszłyśmy do drzwi. Łapiąc klamkę spojrzałam jeszcze raz w kierunku samochodu ale i tak nie zobaczyłam mężczyzny siedzącego w nim. O ile to był mężczyzna. Wchodząc do środka nadal czułam się obserwowana przez tego kogoś ale najwyraźniej miałam jakieś dziwne złudzenia.

1 komentarz: